Wczoraj spryskałam ogród propionianem wapnia. Chorób nie zauważyłam. Jest trochę czarnych mszyc na bobie i niewidocznych gołym okiem na kalinie angielskiej. Ma jakieś poskręcane listki. Kalina Rozeum jest czyściutka.
Trawa skoszona, drugi wysiew fasolki zrobiony. Spokojnie można czekać na deszcz. Zapowiadają na weekend.
Czosnki w rodgersji kasztanowcolistnej.
Wielkokwiatowe bratki zaczynają się starzeć. Te miniaturowe wciąż zdobią.
Przed tarasem zakwitły krzewuszki.
Lilak Mayera Palibin "zapachnił" 1/4 ogrodu, a jeszcze nie wszystkie kwiaty się rozwinęły.
Po południu miło jest usiąść w cieniu, na pobliskiej ławeczce, i oddawać się urokom wiosny. Posiadanie cienistych zakątków, to było moje wielkie ogrodnicze marzenie.