Przepiękne miejsce na ziemi! A takich zdrowych zielonych liści kasztanowca to dawno już nie widziałam- bardzo szybko niestety łapią u nas w okolicach Krakowa plamistość i opadają.
Bożenko, a ta paproć to może jest pióropusznik strusi? Miałam kiedyś, podobna była do Twojej.
Piękna była ale u mnie tak się mnożyła, że potrafiła kostkę betonowa podnieść.
Podziwiam jak zawsze kawiarenkę. Te chwile w piżamie na tarasie są wspaniałe, też tak lubię.
Basiu masz rację, nie było. Co do drzewa to też mam w moich zbiorach zdjęciowych sprzed kilku lat a może kilkunastu i jeden dzień dłużej TO drzewo, potem były jeszcze konary wielkie wokół drzewa już suchego a teraz kikut wielki.
Marto dziękuję też się zdziwiłam nad zdrowotnością kasztanowców, ale to młode drzewka były.
Sylwio a wiesz, że nawet przyszłaś mi na myśl jak patrzyłam na te różne pieńkowe mebelki? A Ty piszesz, że w Twoim klimacie synchronizacja
Haniu dziękuję za odwiedziny i pozostawienie śladu chyba czas na jakieś wierszowanki nie uważasz?
Aniu Twoje serdeczności przyjęte i odwzajemnione
Basiu nawet brałam pod uwagę pióropusznik szukając jakiejś identyfikacji, ale nie zgadza się kilka rzeczy z opisu, szczególnie te dwa rodzaje liści. No i tempo rozmnażania zdecydowanie nie jest inwazyjne, a raczej takie spokojne w normie. Wytrzymuje spore okresy suszy, jest bezpośrednio na słońcu. Chociaż nie takie jak były w tym roku, ponad 40°C między budynkami i tam właśnie będą zmiany.
Obok u rodziny w tunelu parę dni temu zakwitł po raz czwarty ten sam kaktus który i ja mam (od nich )