Japończycy stosują bonsai z konieczności, nie z wyboru, bo mają bardzo mało przestrzeni do życia. Większość powierzchni kraju stanowią góry, więc gęstość zaludnienia na terenach, gdzie można żyć jest ogromna. Nie ma tam miejsca na rozległe ogrody. Mieszkania i domy są maleńkie, bo trzeba dzielić się terenem z innymi. Ziemia jest bardzo droga. W miastach domy stykają się ścianami. Jeśli odziedziczy się ziemię po przodkach, podatek jest tak wysoki, że nie opłaca się jej zatrzymać. Wszystko po to, żeby dzielić się ziemią i nie zatrzymywać jej w swoich rękach. Powszechne są domy w ogóle bez ogródka i bez działki wkoło domu. Jeśli japońskie dzieci nie mają miejsca na pieska lub kotka, hodują robaczki (np. świerszcze) w słoikach. Jak już są pieski, to najmniejszych ras, żeby nie zajmowały miejsca. W tej sytuacji drzewka w ogrodzie muszą być pod kontrolą, żeby nie weszły na domek sasiada. Muszą być cięte i formowane, trzymane cały czas w ryzach. Japończycy, z którymi pracuję, czują się w Polsce świetnie, głównie za sprawą przestrzeni, dużej ilości zieleni, lasów, pól, dużych mieszkań itp., no i innego systemu pracy; niechętnie myślą o powrocie do siebie. W obliczu ostatnich wydarzeń, w ogóle nie chcą ruszać się z Polski. Doceniają to, co mamy: klimat, położenie geograficzne, przestrzeń.
____________________
Dominika -
Ogród Dominiki