Cofam to co powiedzialam wczoraj o mszycach... Jest trzeci rzut. Oszaleję. Na kocimiętce, różach, kalinie, na pysznogłówkach.. I cholera wie gdzie jeszcze. Prysnąć się nie da, bo wieje tak że łeb urywa. Deszczu niet, podlewanie zaliczone. Jeszcze tylko trawnik trzeba polać.
Walczyłam dziś z różanką. Przycięłam kant, chwaściorów zero. Jutro kolejna...
Mój ulubiony zestaw: