Okazało się, ze kilkanaście ton, mąż padł wczoraj, a jeszcze tyle taczek do przewiezienia
nie lubię roboty aż tak, po prostu to miejsce dawno czekało, a nie było na nie czasu...
Też nas podziwiam, ha ha
nie chce mi się, ale musimy
wiesz, to miejsce, gzie najgorzej było od sąsiada,było tylko przesunięcie czasowe...
jeszcze ciut i po robocie, potem garaż i potem wróci do innych rozgrzebanych i może juz tylko robota z ogrodem zostanie...marzy mi się to...
ja już mam dość...
Kasiu, masz rację, ogród w tych częściach, gdzie jest zrobiony, jest ok, tylko buja za szybko i plewienia siewek mnóstwo, stąd też nieustanna praca i zmiany.
No od rana przy kawie myślimy, pomysły się ścierają, co i jak ma być...
wiadomo, że w środku będzie cedrówka chińska Flamingo, wkoło niej azalie japońskie- będę je ciąć w poduchy, nawet kosztem kwiatów, pod murem głogowniki Red Robin, zabieram je z rabaty rodkowej, pod okienkami ławeczka, po jej bokach donice z cisami- te zabieram spod klona Falmingo, koło płotu trawy, 3 rodzaje, a wkoło donic tez chyba trawy....reszty nie wymyśliłam
Ewa, to nie wymyślanie...po prostu nie ma już rottweilerów, zlikwidowana została ich wielka buda-jak willa i powstał plac duży, za murem mam okropne sąsiedztwo, syf że głowa mała, dumam jak to zasłonić i stworzyć przyjazne miejsce; no i garaż do odnowy. To nie fanaberie, mus...wolałabym w lotto machnąc i paluszkiem tylko pokazywać, co i jak i gdzie
fajnie cię widziec, buziak