W zeszłym tygodniu ani na moment nie byłam w ogrodzie. Było okropnie, zimno i mokro. Dziś pierwszy dzień bez opadów, ale niestety słonko nie raczyło wyjrzeć zza chmur. Chyba słońca brakuje mi najbardziej.
Dziś pojechałam na obchód i przy okazji wysiałam dwie skrzynie warzywek.
Posadziłam dwie hortensje bukietowe, mężuś mi kupił Silver dolar i White lady.
No i wysypałam wreszcie nawozy. Koniecznie muszę zrobić oprysk na jodłę, bo ma grzyba od zeszłego roku. Boję się, że nie da rady wtedy będzie katastrofa. To ta co rośnie za murkiem z aniołem. Byłoby strasznie pusto

Zapomniałam sypnąć dolomitem pod lilaki na jesien i część nie ma pąków. Trudno będę czekała na następny sezon.
Za to kaliny pokażą co potrafią. Już nie mogę się doczekać. Ten sezon w pełni spędzę w ogrodzie, bo wczasy o ile w ogóle pojedziemy to dopiero we wrześniu. Mam nadzieję, że nadrobimy trochę zaległości. Już nawet nie spisuję nowej listy bo ta sprzed dwóch lat jest nadal aktualna

Postanowiłam się tym nie przejmować, szkoda zdrowia na takie nerwy.
Kilka widoczków z dzisiaj, przyroda nic sobie nie robi z tej paskudnej pogody i może wolniej ale się wszystko rozwija. Będziemy dłużej się cieszyć kwiatami. Ostatnimi laty wszystko kwitło razem i przez moment, teraz jest szansa na długie delektowanie się kwieciem.