Natrafiłam na ciekawą dyskusję o rh Inkarho i bardzo mnie zainteresowała. Muszę poszukać w PL tych odmian.
Gliny nie zazdroszczę ale na bank jest lepsza od piachu!
Ja niby też zrozumiałam, co Toszka opisała, ale wciąż nie mogę uwierzyć, jak w tej zbitej glinie te kapilary mogą się tworzyć.
Waldku, jak miło, że do mnie zajrzałeś! Przeczytałam Twój wątek, przetrawiam wszystkie informacje, bo bardzo bym chciała jak najmniej chemii u siebie stosować. Ususzyłam skrzyp, wrotycz, piołun, na wiosnę, jak zrobię pierwsze nasadzenia, będę od razu mogła wkroczyć z opryskami!
Pozdrawiam serdecznie!
Glinę powoli zaczynam lubić, aczkolwiek pracą nad nią to naprawdę katorga.
Działasz ostro, kibicuję od jakiegoś czasu, ale ostatnio mało ma czasu na wpisy. Trzymaj się i działaj dalej
Ta na garnki też może być pod warunkiem, że odpowiednie nasadzenia się poczyni U sąsiadki jest taka właśnie żółciutka i bez podlewania praktycznie rośliny sobie poradziły. Przy sadzeniu dołek mocno piaskiem zaprawia i robi na dnie drenaż z kamyków, a potem już sobie radzą. Świetnie rosną lawendy, pęcherznice, żarnowce, czyściec.....czyli się da tylko trzeba się ciut przyłorzyc
Mam takie spore miejsce w ogrodzie, gdzie taka glina jest...a żarnowców i pęcherznic nie chciałam...to 3 pierwsze lata pracowałam tylko nad ziemią w tym kawałku Co roku próchnicy dorzucam...
Teraz jest o niebo lepiej...ale to jeszcze nie jest raj
____________________
Kto szuka ten znajduje, kto pyta ten dostaje:-)
Żółtą glinę mam głównie z przodu domu, tam, gdzie był wykop pod szambo. Z tyłu jest tylko miejscami, tam dominuje szara glina i - jak dla mnie najgorsza ze wszystkich - zielono-niebieska. Ta jest ewidentnie plastyczna, nawet nie ma jak jej rozbić i pomieszać z piaskiem, bo nie tworzy grud, tylko lepkie masy.