Dotąd nie miałam problemów. "Stare" bukszpany mają się dobrze. Tę nową obwódkę muszę doprowadzić do fajnego stanu, bo niektóre krzaczki od początku były żółtawe. Muszę nad nią jeszcze popracować, bo i krzywo przycięłam, no i ten kolor...
No właśnie nie mam żadnego patentu Klony palmowe to dla mnie ciężki i stresujący temat. Ten w formie krzaka zachorował na werticiliozę zeszłej wiosny, bo padało kilka tygodni i stał w wodzie. Podlewałam go Topsinem i na razie wygląda ok, chociaż musiałam wyciąć kilka bardzo grubych zaatakowanych gałęzi. Liczę się z tym, że go stracę, dlatego nie wysypałam wkoło niego żwiru, nic nowego liściastego tam nie sadzę, a taki miałam plan. Mam go od początku, zimuje bez okrywania, ale ma osłonięte stanowisko.
Ten drugi prowadzony jako forma pienna (nad dużymi kulkami z bukszpanu) posadziłam już inaczej: na lekkim wziesieniu, jest pod nim drenaż, sadziłam go wiosną, żeby miał cały sezon na przyjęcie się, ale i tak były z nim problemy. Kiedy go kupiliśmy, stał w donicy na zewnątrz i pojechaliśmy na wakacje. Podczas naszej nieobecności wszystkie liście zjadła mszyca. Zimę spędził więc w garażu (mamy okna) i w styczniu zwariował wypuszczając...zielone liście. Na wiosnę po wystawieniu na zewnątrz, zrzucił te wszystkie zielone liście. Kolejne wypuszczone były już bordowe, ale nieliczne. I dopiero w następnym sezonie doszedł do siebie.