Zapomniałam wspomnieć o tym, że nasze poletko to glina. Miejscami również margiel (na szczęście jest go niewiele). Stąd pomysł na głęboszowanie i poplon.

Dodam, że przed wysianiem poplonu rozrzuciłam kompost w miejscu planowanych rabat. Już na tym etapie można było zaobserwować jaką różnicę daje wprowadzenie materii organicznej. Poplon był bardziej bujny tam, gdzie był kompost. Niestety co do samego kompostu mam zastrzeżenia, bo był nieco zaśmiecony. Znajdowałam w nim kawałki folii, drutu i szkła. Dlatego zachęcam do kupowania małych ilości kompostu na próbę. Ja brałam z ogłoszenia na popularnym portalu ogłoszeń na "o".

Ciąg dalszy prac nad glebą to wykoszenie poplonu, przeoranie go i pozostawienie na kilka tygodni do przepracowania. Następnie miał być trawnik. Jednak z obawy przed upałami temat trawnika został odłożony na koniec lata. Z jednej strony niepotrzebnie, bo lipiec okazał się wystarczająco deszczowy, aby trawnik wykiełkował bez podlewania. Z drugiej strony dobrze się stało, bo wysialiśmy kolejny poplon, aby ziemia nie leżała odłogiem. Tym razem padło na grykę i to był strzał w 10, bo - jak podpowiedział internet - gryka dusi perz. Nie mam zdjęć z tego okresu, ale poletko gryki zachwyciło mnie jeszcze bardziej, niż łubin z grochem, a to dlatego, że sprowadziło mi na działkę miliony pszczół i innych zapylaczy. Żałowałam, że nie umówiłam się z żadnym pszczelarzem na wstawienie pasieki wędrownej. Po skoszeniu i przeoraniu gryki znowu mięliśmy kilka tygodni przerwy w pracach.

Agatorek napisał(a)

Hej Magdalenka

Bardzo ładna okolica!

Witam i dziękuję.

Sielski klimat również był wśród kryteriów wyboru działki.

Ostatni etap wzbogacania gleby to obornik pieczarkowy. Walory zapachowe nie do przecenienia.
Po rozrzuceniu obornika działka została zbronowana i wyrównana.









Pod ścianą domu czekają zakupione rośliny (nie mogłam się doczekać i hasałam po szkółce w międzyczasie) Wprawne oko dostrzeże również pierwsze nasadzenie - mój ukochany dąb. Ale dąb to jest temat na osobną historię...

Na koniec wstępu podsumowanie dla osób, które wahają się między rozwiązaniem szybkim - sadzeniem roślin od razu, a rozwiązaniem dobrym - poświęceniem jednego sezonu na przygotowanie gleby. Zdecydowanie dajcie glebie czas. U nas nie wszędzie dało się wjechać ciężkim sprzętem (ciągnikiem). Od frontu mamy oczyszczalnię i tam prace były przeprowadzane ręcznie. Nie było głęboszowania, nie było przeorania. Gleba jest wzbogacona tylko powierzchownie (tyle ile dało się zrobić glebogryzarką). Różnica jest kolosalna. Prace w przedogródku to była droga przez mękę. Odchwaszczanie, czy przekopywanie idzie dużo ciężej niż w pozostałej części ogrodu. Szpadel ledwie dało się wbić w tą glinę. Za to na pozostałej części działki jest wspaniałe podłoże, na którym aż chce się pracować. Chwasty wychodzą bez proszenia, gleba jest dużo bardziej "puszysta" i zwyczajnie łatwiejsza w uprawie. Dlatego z całego serca polecam wszelkie zabiegi poprawiające strukturę podłoża, bo to (dosłownie) wyjdzie ogrodowi i ogrodnikowi na zdrowie.

witaj Ciekawa jestem dalszych etapów, budowa poszła Wam sprawnie, a za wbogacenie gleby rośliny się odwdzięczą bujnym wzrostem Mieszkacie już w domku czy dojeżdżacie by zakładać ogród? Ładne tło jest niezastąpione, ale lepiej się trwale nie przywiązywać bo to w życiu różnie bywa

sylwia_slomczewska napisał(a)

witaj Ciekawa jestem dalszych etapów, budowa poszła Wam sprawnie, a za wbogacenie gleby rośliny się odwdzięczą bujnym wzrostem Mieszkacie już w domku czy dojeżdżacie by zakładać ogród? Ładne tło jest niezastąpione, ale lepiej się trwale nie przywiązywać bo to w życiu różnie bywa

Witaj Sylwio. Mieszkamy już ponad 2 lata. Budowa poszła bardzo sprawnie. Od wbicia pierwszej łopaty na placu budowy do naszsj przeprowadzki minął dokładnie rok. Także ogród mamy na miejscu.

Podczas budowy, gdy tylko brukarze zrobili nam donice przy ganku, od razu wsadziłam bratki, bluszczyk i hosty.



Po miesiącu wyglądało to tak:

Mieliśmy też problem z odprowadzeniem wody opadowej z podjazdu.

W związku z tym chodnik przed domem został podniesiony do poziomu pierwszego schodka, a poza tym zrobiliśmy najprostsze możliwe odwodnienie metodą chałupniczą. Wykopaliśmy wzdłuż podjazdu i chodnika rynienki, wyłożyliśmy je włókniną drogową i zasypaliśmy żwirkiem. Działa.

Na dzień dzisiejszy przedogródek wygląda tak:



To właśnie ten fragment był powodem zwątpienia i sprawił, że zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy ja aby na pewno chcę być ogrodnikiem...