Agata, ale Ci zazdroszczę tego łubinu. Mojego coś notorycznie obżera. W tamtym roku wyżarło prawie wszystkie wysiane, w tym został jeden i go trzymam pod plastikową butelką z dziurkami i mam nadzieję, że odbije. Zastanawiam się czy siać nowe czy dać sobie spokój.
____________________
Agnieszki i Maćka Księżycowy... Założyć ogród to uwierzyć w jutro. Audrey Hepburn
Wendy mam dużo siewek, ale nie wiem czy powtórzą cechy rośliny matecznej, akurat ten wykopałam na polu, rośnie przy drodze jak jadę na zakupy.
Jak będzie jeszcze jakiś to może po kwitnieniu Ci dziabnąć któregoś
Małgosiu no w końcu druga część bylinówki dorównuje pierwszej, teraz tylko środek to taka mizerota ale widzę że rośnie wszystko więc w przyszłym roku już będzie gęściej.
Jak idzie praca nad nawodnieniem? Jak nie będziesz miała koncepcji daj znać coś wymyślimy
Ela oglądam pinteresta i ogrody innych, to co mi się spodoba zapisuję sobie i wprowadzam u siebie, jak się sprawdzi to zostaje, jak nie dopracowuję dalej.
Teraz takim eksperymentem będzie środek bylinówki z nowymi nasadzeniami.
Widzę, że rośnie rdest i agastache, prosa też odbiły... zobaczymy co z tego zostanie a co wypadnie
Wendy jak gałązki ma już długie to ciacham gałązkę od roślinki macierzystej, tą gałązkę znowu ciacham na trzy i do doniczki. Na jesieni będziesz miała ukorzenione sadzoneczki Ja w tym roku zrobiłam tak z matroną i purpurowym Już mam kilka doniczek więcej.
Chyba że masz dla nich miejsce już na rabacie, to od razu do ziemi
Tylko nie sadz całej gałązki a ciachnij ją na conajmniej 2 lub 3 kawałki. Z każdego kawałka wypuści nowe listeczki
A bodziszki, też będę rozmnażać, bo wynalazłam u siebie jeszcze biały i pójdzie sobie w róże Zamierzam pociąć na kawałki jego gałązki i do doniczek, poczekam aż zaczną wypuszczać nowe listki i wysadzę na różankę
Też z nim nie ma problemu, różowego tak rozmnożyłam i niebieskiego też. Piękne roślinki zadarniające
Powiem Ci Agata, że ja jakoś nie umiem ogarnąć tych bylin kwitnących, ale może przyjdzie na mnie pora.
A co do bramy, to my mamy przesuwną, z którą w zimie nic się nie dzieje, przesuwa się bez problemu. Ale pilota też mamy "ręcznego" - ma 10 lat, a jakby ten nie zadziałał (hehehe), to ten żeński 4-letni chętnie wypełnia jego rolę. Nie dorobiliśmy się jeszcze automatu, na szczęście mieszkamy z dala od głównej drogi, to nie jest to problem.