Z cyklu było i jest - rabata przy podjeździe.
Było - ogólny bajzel, szmaragd dorabiający od 3 lat za stożek (?), kamienie osłaniające dziury po starych szambach, przechowalnik dla żurawek i tona kamieni i chwastów. Dobrze, że w weekend wpadła kochana siostra i pomogła, bo stałabym nadal i chyba płakała z niemocy i braku czasu.
Jest - przynajmniej czysto
Stożki nadal gołe, bluszcz ostatecznie zrobił kaput, czekam na natchnienie co posadzić - jeszcze raz bluszcz, a może jakieś powojniki. Jest głównie morze kory, której i tak zabrakło, ale sesleria wypełni kiedyś luźne miejsca. Rabata, która miała być bordowa (i taka nawet przez tydzień była) stała się kulkowiskiem. Pozbierałam wszystkie bukszpany porozrzucane po ogrodzie i się troszkę uskładało. Muszę dokupić dużo seslerii i jeżówki. Miskanty muszą zasłonić dziurę w tujkach - ich niestety nie dosadzę bo jest tam korzeń po 30 letniej wierzbie podlany preparatem na rozkład. Odmawiam jego wykopywania. Wolny placek nadal czeka na domek dla kosza na śmieci...
Wszystko ma przykazane rosnąć