Nad morzem już jesień, ptactwo w odlocie.
Zostały się kawki siedzące na płocie,
i kosy buszują w winogronowym gąszczu.
Czuję, że zabraknie mi winnego moszczu.
Na grzędach już pusto, sąsiedzi już kopią,
a ja się wstrzymałam: przecież z góry kropią.
Może za dni parę niże znad Bristolu
zmienią kierunek i kopać pozwolą?
Ostatnie maliny już drzemią w słoikach,
soku miały dużo, są też i dżemiki.
Szkoda, że na grzędach nie rosną kiełbasy:
Mój futrzak od zawsze jest na nie zbyt łasy.
Znów zamkniemy furtkę na mały skobelek,
przez nią do ogrodu przeleci wróbelek.
a ja, jak co roku, od św. Teresy,
ogród zostawiam. Niech nim rządzą biesy.
Adios pomidory! jabłuszka, papryka!