Przede mną jeszcze praca nad
zmorą ogrodnika.
Tak nazywam skarpę na tyłach "ogrodu".
Prosiłam na dziale dotyczącym projektowania o zapodanie jakiegoś tropu, ale cisza grobowa więc wracam z tym tutaj:
Nie mam absolutnie żadnego pomysłu jak zagospodarować ten kawałek terenu.
Ta oddalona skarpa należy do sąsiada, który podniósł sobie teren i postawił ogrodzenie na szczycie skarpy. Jednak granica działek przebiega u podnóża skarpy. Na skarpie rosną drzewa klony i jesion, które wraz z nadejściem jesieni oprócz tego, że przepięknie się przebarwiają to na nieszczęście zrzucają multum liści. Zgarnianie liści, wyrywanie klonowych samosiejek - tym wszystkim zajmuję się ja, sąsiad nie interesuje się tym terenem. Teren z upadem, suchy, na jesień zasypany liśćmi - i co tu z nim zrobić?
Zostawić tak jak jest i udawać, że jest pięknie?
Zasadziłam tak kłącza konwalii, ale jakieś mizerne są - chyba się męczą w tym miejscu. Szukam jakiejś rośliny odpornej na suszę, cień, której niestraszne jest pochylenie terenu, a do tego, która przeżyłaby jesienne harcowanie z grabiami po tej skarpie (jakoś opadłe liście muszę stamtąd zebrać). Paprocie? - tyle tylko, że sucho tam. Barwinek? - tylko jak wtedy grabić? I nie bardzo chcę inwestować w to miejsce jakiejś ogromnej kwoty, w końcu to de facto teren sąsiada.
Proszę o podanie jakiegoś tropu, w którym kierunku iść.
A teraz stan w miarę aktualny i moje nowe przemyślenia na ten temat w punktach.
Prawy fragment skarpy pomimo, że
prawie pod dębem (na tej fotce dąb mi się schował, jest widoczny na pierwszym zdjęciu) więc wydawało mi się, że jest tam cień, to jednak nie.
Prawie robi wielką różnicę. Słońce operuje tam od świtu do późnych godzin popołudniowych. Więc mój pomysł na ten fragment to:
Zrobię go na szaro:czyściec, wydmuchrzyca, lawenda sadzone w łanach.
Pod klonem (to ten tak mniej więcej pośrodku) na razie będzie pustka - dzieciaki mają podwieszony do gałęzi kawałek sznura i się bujają jak małpiszonki więc wszystko by zadeptały w tym miejscu.
A co od lewej? Tu już słońca nie ma tak dużo. Podumam jeszcze nad tym kawałkiem.
A opadające liście z drzew to chyba spróbuję potraktować odkurzaczem, a nie grabiami.
No i najważniejsze: ja cały czas pracuję nad tym kawałkiem. Na razie stoczyłam zwycięską walkę z prawie wszystkimi samosiejkami klonów, przekopałam całość, nawrzucałam skoszonej trawy, zlikwidowałam pniaka, teraz będę poziomowała, wyrównywała, znów odchwaszczała itd. i podumam: quo vadis?