Eliso, ja posadziłam, potem chciałam przesadzić i już się nie dał
Mirka, u mnie kwasoluby do tej pory sobie nie radziły. Zmarnowałam tyle rodków, że nie zliczę.
A te, posadzone przy samym domu, gdzie przeciez beton był mieszany, czyli wapna dużo, a rosną najlepiej. Ot tajemnica
Aniu, raczej wyprowadź tamaryszki na nową działkę. To są potwory
Chyba, że bedziesz cięła jak ja kilka razy do roku.
Wiesz jak u mnie jest za gęsto, ale ja mimo to to lubię
Gosiu, w tym roku mam jakoś dużo tych małych rzeczy
Nigdy nie czyściłam tuj, nie podcinałam tak dokładnie drzewek. Robię takie rzeczy, a inna robota lezy.
Ale masz rację cieszy bardzo.
Dzisiaj na przykład kontynuowałam kancikowanie. Najbardziej denerwuje mnie to, że nie moge codziennie popracować. Wczoraj nie pracowałam, jutro i pojutrze nie mogę, więc przerwa, w piątek popracuję w sobotę mam gości, więc nie popracuję. Co już się rozkręcę, znowu przysiadam.
Na dokładkę okazało się, że nadal nie mogę korzystać z wody ze studni. Pompa wymieniona. Przyszli dzisiaj znowu fachowcy i stwierdzili, że to panel sterujący w hydroforze. Ciekawe, czy to koniec na tym i ile to bedzie z kolei kosztowało.
I jeszcze jedno robocze, z patyczkiem dereniem i różami, dwie skrajne sadzone dziś, pirouette i chyba mini eden, ale to się okaże, jak zakwitnie, bo nie podpisana była. Pirouette też nie, ale ją po pędach jakoś rozpoznałam.
Postosku jest Waterloo, która na szczęście była podpisana.
I rządek buksików, które jako jedyne przykechaly ze starego podżarte. Ale to jakaś odmiana, drobnolistny taki.
Tak w ogóle, dzisiejsze sadzenie to była loteria... na chyba 23 róże (tak na szybko policzone teraz) podpisane miałam chyba 7. To tak 1/3... resztę sadziłam w ciemno, wnioskując po grubości pędów... ciekawe, co z tego trafiłam.
Blisko, coraz bliżej
Oczywiście równolegle do sadzenia leci też przesadzanie. Dziś zmieniłam miejscówkę powojnikowi, którego sadziłam jakoś na szybko i złe mu miejsce wybrałam. Był za blisko tego na prawej podporze. Dlatego poszedł na sam koniec na środek. Po bokach ma świeżo posadzone róże.
Właśnie usiłuję policzyć, ile dziś posadziłam róż. Idzie opornie, ale najważniejsze to, że posadziłam wszystkie, które miałam posadzić. Dużo tego nie ma w sumie, w porównaniu ze starym ogrodem, ale zawsze jakiś początek jest.
Dęba podałam Ci co do bodziszka to dobrze wnioskujesz, bodziszki lubią mokro. Możesz zawsze wziąć ode mnie, mam z niego 2 obwódki i kilka miejsc z małymi nasadzeniami. Szczerze, do dzielenia on się nadaje, ale potrzebuje 2 sezonów do dobrego wyglądu i obfitego kwitnienia. Bywa że mała sadzonka zakwitnie, ale musi mieć mokro. Nawet mi w zeszłym roku wypadło kilka sadzonek, w czasie wakacyjnej suszy.
Sezon na bodziszki się zaczyna mają różne terminy kwitnienia co mnie fascynuje,bo na mojej mokrej i ciężkiej ziemi ciągle poszukuję kwitnących bylin bo o kwiatkach to mogę sobie tylko marzyć. Właśnie ostrogowiec zaczął się wykładać na boki
Bodziszek krwisty,muszę go od tarasowej części na widoku posadzić bo brakuje tam teraz koloru na jednej części rabaty.
Gosiu na pewno, choć główne nasadzenia zostały bez zmian.
Pokażę Ci tą obiecanà hostę, żebyś miała pogląd. Odkąd podzieliłam zbiera się od 2 sezonów, teraz ma może 1/4 wielkości ( na zdjęciu to ta z tyłu jaśniejsza), na dodatek niedawny przymrozek ją dotknął i ma pokręcone liście. Dla Ciebie sadzonka czeka w donicy.