W końcu cały weekend spędziłam na działce i w dodatku nie padało, choć mokro było że hej. Chyba w piątek przed przyjazdem mocno polało. W każdym razie nie dało się nic pokopać na rabatach, bo korzenie oblepione gliną. Trochę poplewiłam, co dało się dosięgnąć z brzegu i wsadziłam moje ostatnie zakupy.
Dobrze, że zabrałam ze sobą kosę, to wykosiłam koło domku. Lało się ze mnie, tak było parno.
Widok na łąkę
Widok z tarasu na skarpę. Trochę obgoliłam od dołu tą olchę na pierwszym planie.
I widok na dużą łąkę i jagodnik. Przy najbliższej okazji będę plewić, bo przez cztery tygodnie zarósł straszliwie. Chciałam jeszcze wykosić w środku, ale już paliwa brakło w kosie i kanisterku, a mi też energia się wyczerpała i dlatego na następny raz został.