Trawnik dopiero od zeszłego roku wygląda jako tako. Tak jakoś wypadło, że połacie z trawą są akurat w miejscach, gdzie było najwięcej działań budowlanych (wykopów, przejazdów itp)
Pomogła areacja (raz w roku), wertykulacja (2 razy w roku), nawożenie wiosenne, letnie i jesienne oraz zeszłoroczne wilgotne lato. Gdyby zsumować czas potrzebny na pielęgnację trawnika, to okazałoby się, że reszta ogrodu pochłania go znacznie mniej.
Mam za mały ogród na zastosowanie przegród z żywopłotu wewnątrz.
Są jakieś szczątkowe fragmenty żywopłotu z cisa wokół studziennego kręgu, kompostownika i na dole skarpy.
Jest niska obwódka z bukszpanu na górze skarpy.
Mam kilka bukszpanów na półksiężycu. Jeszcze nie wiem, czy je połączę, czy będą osobnymi bytami.
Przy granicy z drogą (działka jest narożna) jest formowany żywopłot bukowo-grabowy.
Miejsce suwu bramy wjazdowej maskuje posadzony na zewnątrz żywopłot z cisa.
W nieformowanym żywopłocie posadziłam dwa lilaki węgierskie. Kwitną później niż te tradycyjne i mają dodatkowa zaletę w postaci ładnego przebarwiania jesienią.
Jeden rosnie w pobliżu bzu Black lace (to ten ciemny duży krzew),
a
drugi towarzyszy kalinie Roseum.
Bez był w tym roku cięty po raz pierwszy, bo zrobił się nazbyt ażurowy i łysiały mu nóżki.
Na laurach nie da się spocząć, bo ogród to żywy organizm i nowe prace wciąż wyskakują jak królik z kapelusza.
Do poprawki są nasadzenia na cypelku. Dzisiaj wykopałam wystającego jałowca, jutro wykopię płożącego. Czyściec kiepsko przezimował. Przy okazji zmasakruje rosnące tam byliny. Drugi raz przerabiam ten cypelek. Za dużo bylin tam posadziłam na początku i teraz to się mści.
Zamiast zgrzytać zębami patrzę na piwonie. Lubię je mieć w pierwszym szeregu, bo bardzo ładnie przebarwiają się im liście. Zachowują się przyzwoicie; nie pokładają się.