No to teraz Wam pokażę "metamorfozę"

. Historia dotyczy rabaty pod ruderą, dla niewtajemniczonych za chwilę wszystko będzie jasne skąd taka nazwa (po prostu tuż za płotem mam ruderę).
Rudera dwa lata temu prezentowała się tak:
Tuż za ogrodzeniem rósł szpalerek jakiś wisienek tudzież samosiejki innych drzewek, które przycinaliśmy z lekka. Aby przysłonić nieco zapadający się dach kupiłam trzy Nigry (dzisiaj wybrałabym raczej inne drzewa, no ale...). Żadne wysokie drzewa typu serby nie wchodzą po tej stronie w rachubę, bo to jedyna strona działki przez którą dostaje się słońce. Na lewo i na prawo od rudery są wysokie drzewa i ta ruderowa dziura jest naszym oknem na słoneczko. Celem stworzenia tzw. zielonego tła posadziłam tuje, bynajmniej nie po całej długości ogrodzenia, co było błędem nr dwa. Bo błąd numer jeden to wybór tuj na to miejsce. Drzewka za ogrodzeniem skutecznie latem ograniczały dostęp światła i tuje zrobiły się brzydkie.
Lato 2016, całkiem przyjemnie (oczywiście skadrowane bez zapadającego się dachu

):
Wiosna 2017, może być:
Aż przyszła jesień 2017 i ktoś usunął z rudery zapadający się dach ze sterczącym kominem, ale również wyrżnął w pień wszystkie drzewka wzdłuż naszego ogrodzenia. Jak to zobaczyłam to mnie palpitacja serca dopadła. Nędza moich tujek ukazała się w całej pełnej okazałości i postanowiłam na fali tej demolki pozbyć się ich.
I teraz oto mam TAK i muszę się z tym zmierzyć:
Na pierwszym zdjęciu to oczywiście moje słynne pozbywanie się żółciutkiego piachu, od strony komórki do pierwszej Nigry rosły sobie dwie Amanogawy, które posadzone w piachu za cholerę nie chciały rosnąć i jaśminowiec variegata, który też już zaczął konać, a poza tym było kawałek trawnika i bajzlownik. Tak więc powstaje przedłużenie rabaty. Łyso tam jeszcze strasznie bo oprócz rodków są byliny, które dopiero co wyłażą, szczególnie hosty i paprocie, w ogóle ich nie widać. Na dodatek wszystko tam cieniolubne wystawione teraz na pełne słońce, co prawda nie przez cały dzień, ale za długo.
Prawdziwa masssakra