Mój rodek słabizna, ale zawsze tych kilka kwiatuszków się pojawiło - reszta pąków pójdzie w liście..
Troszkę popadało, od razu jakoś tak przyjemniej i roślinki się cieszą
Fire island
Guacamole
No i hosta, z której Guacamole się ponoć wywodzi - ma odwrócone kolorki - Fragrant bouquet
Pieris w dalszy, ciągu w donicy po wykopaniu z miejsca, gdzie trafiła świdośliwa.. jeszcze nie wiem gdzie go "wtyknąć"
Ech życie zdjęcia powyższe były robione w sobotę, a w niedzielę na krótko zawitałem do sosnowego zacisza, gdzie gajowiec żółty się panoszy i pomyśleć że rozchodowałem go z trzech sadzonek, które uszczknąłem w Traczu na retkini...
Krzewuszka posadzona w półcieniu zaczyna pokazywać że chyba mnie lubi.
Może moja kochana żonka zrobi odrobinkę pigwówki z własnych owocków.
Jedyny rd który zakwitł w tym roku pokazuje na co go stać.
A teraz widzę ile jeszcze pracy przede mną. pozdrawiam czytających.
Tylko jak dojrzeć twarz mszycy, kiedy z wyraźnym widzeniem własnej facjaty człowiek ma czasem problem?
Róż nie pokochałam miłością dozgonną. Są trudnym partnerem. Wymagającym i chimerycznym. Próbowałam. Gwoździem trumiennym moich ciepłych uczuć względem róż było zeszłoroczne wiosenne cięcie i plaga chorób, która dotknęła róże w trakcie sezonu. Pozbyłam się 8 sztuk. Na moje nieszczęście 3 strategiczne róże przemarzły i wbrew swoim uczuciom musiałam dokupić.
Moimi ulubienicami są nieznane mi z imienia odmianowe rosy rugosy. Pachną nieziemsko. Z ich płatków można robić wodę różaną i konfitury.
Z rasowych na pierwszym miejscu stawiam Mary Rose. Za zapach, wielką żywotność mimo trzykrotnego przesadzania i brak chorób.
Za zapach, nieoczywisty kolor, miłe skojarzenia muzyczne i długie kwitnienie lubię Rhapsody in blue. Dokupiłam drugi egzemplarz.
Dobrze się u mnie sprawuje Rose de resht. Mocno pachnie. Aparat niestety przekłamuje jej kolor.
Najbardziej nie lubię New Dawn, ale już nie mogę ich wykopać (mam dwie!), bo to potwory. Najbardziej chorowite w ogrodzie.
Witaj, Greg. Miło mi Cię gościć, zapraszam. Tak czułam po tytule Twojego wątku, że masz artystyczną duszę. Prawdziwy z Ciebie poeta.
Te dwa łobuziaki to bracia: Bolek i Lolek. Tak naprawdę Lolek (ten czarny) nie jest łobuziakiem, lecz nadzwyczajnie grzecznym pieskiem.
Sa kwiaty niewymagające aż takiej uwagi. Ja ogólnie kwiatowa nie jestem, ale ogrodu bez kwiatów nie wyobrażam sobie. dla mnie są dodatkiem i symbolem pór roku.
Myślę, że na razie możesz zacząć wprowadzać wypełniacze. Pomału, od domu w głąb ogrodu. Jak zaczniesz mieć niemal kompletne sektory to łatwiej ci będzie resztę robić. Wiem sama po sobie, że często wiem doskonale czego nie chcę, ale nie wiem co by mi gdzieś-tam pasowało. Mam taki żart, że "rodzę" rabaty 9 miesięcy, bo faktycznie tyle czasu potrzebuję na ułożenie sobie w głowie plam kolorystycznych i dobranie faktur. Ja lubię bawić się odcieniami zieleni i wielkością liści. Łączyć formy rozłozyste ze strzelistymi. Pewnego dnia wkradł mi się żółty do ogrodu, choć nie jestem jego fanką to ogrodu bez żółci sobie nie wyobrażam. Moja druga połówka,na starcie okresliła jasno, że mają być mocne kolory -czerwień, fiolet, zółć. Sama za różem nie przepadam. I te kolory staram się wykorzystywać w zalezności od pory roku. I staram się dobierać lisciaste rosliny pod względem zmienności barw
Nie krytykuję, a poddaję przemyśleniu. Po całej rabacie mamy rozrzucone iglaki. Ciężko coś pomiędzy nie wpasować, bo iglaki źle znoszą dotyk, łysieją. Nie mam podglądu na cała rabatę i nie do końca widzę co rośnie - prosze o rozszyfrowanie. A na zachetę podpowiem, że żurawki mozna posadzić by było w wachlarz - od pojedynczej lewej, przy trawniku, następny rządek na mijankę z pierwszym.I trzeci pod nogą wiśni. Bez tych idących do tarasu. Plamy tworzymy