Dostałam dzisiaj skarb cenniejszy niż złoto ogrodnika. Koleżanka jest pasjonatką jazdy końskiej i zadeklarowała się, że przy okazji bytności w stadninie będzie mi przywozić wór końskiego obornika.
Pierwszy wykorzystałam do rozrzucenia wokół róż, wymieszałam z ziemią. Starczyło na 2/3 kolekcji. Może kolczaste się odwdzięczą.
Nie padało i można było spulchnić ziemię w narożniku brzózkowym i części rabaty zachodniej.
Idzie ku lepszemu, bo pączki na wszystkich krzewach wyraźnie nabrzmiewają.
W tym sezonie uważnie będę obserwować rabatę, którą modernizowałam po wykopaniu stamtąd róż pnących. Ma być zimozielono-trawiasto-bylinowo. Ale czy będzie?