Dziewczyny, kotek się zadomowił, trochę szaleje, trzeba stopować jego zapędy. Na razie wychodzę z nim do ogródka na sznurku przyczepionym do obroży. Kiedyś bym się z tego śmiała, ale on jeszcze malutki, mógłby się zgubić w ogródku, a ja nie mam czasu z nim siedzieć, ile dusza zapragnie, zwłaszcza przed pracą o 7.00 rano, kiedy wychodzimy na chwilkę. Albo wieczorem, gdy już ciemno, nie widziałabym go w gąszczu roślin.
To nasz drugi kot - Lolek. Pierwszy Leon sam sobie dobrze radzi, porozumiewa się ze mną na migi, po prostu mnie hipnotyzuje, gdy coś chce, pokazuje po prostu pustą miskę, albo idzie do drzwi. Też przybłęda, ale jest już u nas dwa lata.