Przesadzanie w toku, chwytam każdą wolną chwilę bez deszczu. W glinie kopie się paskudnie, ale najważniejsze już za mną, opróżniłam przechowalnik. Gdzieś musiałam upchnąć rośliny, zaanektowałam przedogródek pomimo sprzeciwu eMa, przecież nie wyrzucę

Część naszykowałam znów do oddania. Zrywanie darni w przedogródku to masakra, ale chyba i tak jest lżej, niż wtedy, gdy jest sucho i nie można wbić szpadla.
Pojedyncze nasadzenia już tam były, teraz kombinuję, aby zrobić z tego znośną całość.
a póki co buraczkowe Vanilki, w realu są dużo ciemniejsze niż na zdjęciach, róże chyba faktycznie do przeniesienia, zastanawiałam się jeszcze, ale widzę, że mogę ich nie opanować