Dorotko, ja lubię i działeczkę i grzybki! Grzybki i jeść, i zbierać.
Wiem, łażenie po chaszczach takie nieeleganckie jest, i "uszlajać się" można po pachy.

Coż jak się urodziło w leśniczówce, to tak jakby sie miało grzyby we krwi, nie wytępisz!
Dlatego póki jeszcze mogę to okoliczne laski nawiedzam. Oczywiście najlepiej by było, żeby zawsze wracać z pełnym koszem.
Miłego dnia zaglądającym gościom!
A ten jegomość już długo tu nie posiedzi. Chociaż wypielić chrzan nie tak latwo.