Więc przetransportowaliśmy do ogrodu dużą klatkę po szczeniakach
i maluchy się chowają. Głodomory i brudasy okropne, ale rosną na razie zdrowo. Może do zimy uda się odchować i osiągnąć potrzebną wagę do hibernacji. Wszystko przy nich robię w gumowych rękawicach żeby się do człowieka za bardzo nie przyzwyczajały. I chyba się udaje bo półtora tygodnia temu jak je znaleźliśmy były tak głodne, że nawet w kulkę się nie zwijały. Tak teraz kulka jest od razu, a do tego fukanie i podskakiwanie z kolcami. Czyli zdrowy objaw.
Dostają dwa posiłki na dobę. gotowane mięsko, jajko, kawałek banana, płatki owsiane olej roślinny, kocia karma. Pogniecione wymieszane. Oczywiście w różnych kombinacjach nie wszystko na raz Menu zaczerpnięte ze strony Jerzego od Jeży. Nic w ciemno. Szkoda, że Grażynka się już nie pokazuje bo by mi może coś podpowiedziała jeszcze.
Ale do deseczki na drugi dzień przydreptały jeszcze trzy
i już było 5
Kolejnego dnia jeszcze jeden przydreptał do Emusia i w miednicy zrobiło się za ciasno
W trakcie Emusiowego urlopu i prac remontowych mieliśmy nie przygodę jeżową.
Najpierw w biały dzień trafiliśmy na jednego maluszka początkowo nie przeczuwając niczego złego
kilka godzin później kolejne dwa
wędrujące w dzień półtora metra od drogi
Były upały wystawialiśmy wodę. Em widział I mamusię trzy dni wcześniej na podwórku też wystawił wodę na talerzyku. Ale na drugi dzień po spacerach maluszków mamusię znaleźliśmy martwą. W między czasie pole kukurydzy za naszym domem zostało w ciągu dnia potraktowane opryskami. Mamunia chyba pojadła padłych robaczków i sama padła. Maluchy wędrowały głodne bo słyszały, ze się coś rusza może myślały, że to matka, a to byliśmy my.
Gdy już wiedzieliśmy co się stało trzeba je było jakoś wyłapać. Ale jak skoro rozeszły się po podwórku i stodole, a tam póki co graciarnia...
wystawiłam karmę kocią w misce, pojawił się jeden
Lidka - nie poddaję się tak do końca, zrobiłam listę zadań, takie "mus zrobić" i czekam na zimę
Judith - mądrze gadasz Ale to nie takie proste Róże na rabatę jubileuszową już kupione - część stoi od paru tygodni w doniczkach, część już zamówiona z gołym korzeniem - nie mam wyjścia, muszę się zmotywować i kopać
Tydzień temu sytuacja wyglądała tak:
Niewiele się zmieniło, muszę zagęszczać ruchy
TARcia - ja w wakacje zrobiłam NIC Raz, że pogoda, dwa, że mnie inne zobowiązania życiowe przygniotły Zdjęć z sezonu letniego nie mam wcale
Rabata w tą i we wtą
w linii przy trawie doszły:
- turzyce 6szt
- może turzyce - niskie zielone 3 szt
- kuklik mai-tai 4szt
- może kurze łapki 3szt, chyba jeszcze dodam 2szt aż do konca tej rabaty.
Jutro może pociągnę dalej te przeplatanki. Trawy jeszcze mam. Kukliki jeszcze mam.
a co to będzie? te ptasie łapki czy jednak coś innego? mam z 5-7szt w przechowalniku. dziś rozdzieliłam jedną sztukę na 3 spore sadzonki. w tle bordowe rozchodniki. Nie miałam czasu stwierdzić czy widok z salonu mi pasuje . Zawsze można przesadzić Kto szalonemu zabroni?!?!
3 poszły na rabatę wejściową [tyły tej rabaty]
a na przód dałam 5 mai-tai. mai tai chyba dodam jeszcze [3-4szt] od strony wejścia, w koło kuli cisowej.
Tarciu, wizja dołowania w warzywniku dodała sił. Jakoś rosliny źle zniosły to zimowanie.
Ano mam. Jestem ciekawa, czy przetrwa, bo za taką cenę kupiłam badylek ledwo ukorzeniony.
Ale obok stał egzemplarz juz paroletni. Śliczny był, więc się skusiłam.
Jaśminowiec to wynik owczego pędu. Wszyscy brali to ja też.
I na niego jednego nie mam miejsca. Chodzę, dumam i na razie nic.
Z sadzeniem sobie poradziłam. Zostało mi już tylko 6 doniczek, w tym azalia, parocja i jaśminowiec.
Pod judaszkiem posadziłam sporo, ale nie wiem, czy za rok nie rozstanie tam tylko liliowiec i rdesty. Wszystko zależy jak zachowa się tam żeleźniak i maruna. Może za dużo tego dobrego. Na razie zostaje.
Moje sadzenie, przesadzanie ni jak się ma do Twojego.
Twoje rabaty nabrały rozmachu. Moje nadal będą buszowate. Chociaż widzę, że coraz łatwiej mi się pozbywac roślin. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Może kiedyś też zrobię rewolucję i odchudzę swoje rabaty, żeby trochę bardziej przypominały twoje?
Aniu, cały czas chodził mi po głowie judaszek, chcoiaz bardziej skłaniałam się ku świdośliwie. Ale jak usłyszałam, że robi odrosty, od razu mnie to powstrzymało. Już mi się nie chce walczyć z roślinami. Więc jak się trafił judaszek w rozsądnej cenie, to od razu skorzystałam. Szczególnie, że widziałam już ładnie rozrośniętą sadzonkę. Piękny był.
Bylinowy busz najbardziej lubię do lipca. Potem już zaczyna mnie drażnić. Potem dopiero wrześniowe, październikowe rabaty ponownie mnie cieszą.