Kontynuuję relację ze swojej wycieczki

Ze statku wysiadłam w Livorno, dla podróżnych to chyba najgorszy z portów śródziemnomorskich. Trudno się do niego dostać i równie trudno wydostać. Armator dowozi do doków, a tam już każdy musi sobie radzić sam, w niedzielę, kiedy nie można dodzwonić się do żadnego przewoźnika!
Zostało mi parę dni na Toskanię, leniwych włóczęg i smakowanie dobrej kawy i jedzenia
Zanim pokażę toskańskie klimaty, opiszę z wyprzedzeniem swoje wrażenia z wizyty w OB Padwa.
Nie widziałam wielu ogrodów botanicznych, ale padewski skradł moje serce.
Niekorzystnie się złożyło, była niedziela, i akurat cyklicznie odbywające się w mieście Dni Nauki. Ponad godzinę krążyliśmy w pobliżu centrum aby zaparkować, bez szans. W końcu udało się, za darmochę, ale daleko od centrum.
Ulice do centrum, na poboczach, przy pniach dużych drzew miały takie dziwnie miękkie podłoże. Raz po raz uginały mi się na nich stopy. Z niepokojem zerkałam na obuwie spodziewając się lepkiego asfaltu. Niepotrzebnie, otóż był to porowaty, ekologiczny asfalt wylewany pod drzewa rosnące w miejskich przestrzeniach zapewniający systemom korzeniowym dostęp wody.
Widziałam pierwszy raz w życiu taki asfalt!
A ścieżki w ogrodzie były tego dnia pięknie wygrabione, jak lubię