Na stronie 627 skończyłam swoją opowieść ...
Dzisiaj ciąg dalszy
Nastał lipiec. I wyczekiwany urlop mój i Zbyszka. A jak ma się czas i plany, to się je realizuje.
I wydawałoby się, że już ogród skończony. Ale tak nie było. W lipcu zaczęły się rewolucje. Bardziej z musu i konieczności... Jedne decyzje pociągały za sobą kolejne...
Niebawem umówieni byliśmy z cieślami na pokrycie dachu. Trzeba więc było rozebrać co nieco i przygotować pod kątem prac ciesielskich.
Kilka belek miało być wymienionych, rozebrany erkiel ... Zrobił się bałagan, a potem przyjechała blacha, deski, łaty ... malowanie, układanie ... o trawniku musiałam zapomnieć na kolejny sezon ...
A zabezpieczony przed deszczem dach straszył i czekał na fachowców, którzy nas bardzo długo zwodzili ... Baaaaaaaaaaaardzo dłuuuuuuuuuuugo