Od rana pochmurno, zanosiło się na deszcz, dwa razy zaczynało kropić, ale M postanowił wyjść i zacząć walkę z tymi deskami. Połowę chyba zrobił

Pociął je na opał po prostu, resztę we wtorek przerzuci w inne miejsce, bo jeszcze się przydadzą do zrobienia daszku drewutni.
Rozmawiałam z sąsiadem, on mało zorientowany, ale mówi, że projektant i oni wzięli pod uwagę moje tuje i żeby głupio nie wyglądało tuje przy tujach, to oni wsadzą tam gdzie ja nie mam, a tam gdzie są moje, to u nich będzie coś innego. Moje tuje mają robić im tło, a tam gdzie ja nie mam to ich tuje zrobią dla moich

Cieszę się bardzo

Coś tam mi się z Jasiem udało pogrzebać. Ogarnęliśmy jedną skrzynię, wyrwaliśmy buraczki

Potem zajęliśmy się dziurą w chodniku pod oknem kuchennym, nie było tam nic wartościowego, oprócz paru cebulek lilii i dwóch orlików, te ostatnie przesadziłam na razie do skrzyni w warzywniaku. Wykopaliśmy całą ziemię z tej dziury, przebraliśmy, mnóstwo korzeni perzu było i wsadziliśmy dwie tuje na nóżkach i trzy samodzielnie ukorzenione lawendy

Pod tuje poszła ziemia do iglaków, lawenda dostała dolomit, zobaczymy jak to będzie rosło, jak nie będzie, to coś innego będzie

Jako wykończenie potrzebuję znowu kamyków, te same co do przedogródka
Sorki za bałagan na zdjęciach, nie zdążyłam już sprzątnąć, a chodnika umyć