Madżenka zbieraj kasztanki garściami

nie wiem co one w sobie mają ale dziś patrzyłam sobie na ludzi ... przy przystanku rośnie kilka kasztanowców i nikt ... no nikt nie wytrzymywał i każdy schylał się i albo napełniał torebusie albo choć jednego trzymał w dłoni bawiąc się brązową kulką ... z reguły się uśmiechając ...
i nie wiem czemu na to wpadłam wcześniej

... no jasne trzeba sobie do pracy zabrać

...
różyczki podlewam bardzo dokładnie omijając listki ... nio bandyta nie jestem

... i zielona bo zielona ale od czasu do czasu zmolestuje neuronika

... za to deszcz jest wredny i jednak bywa ... był znaczy chyba z raz ... dziś sprawdziłam ponownie i jeszcze kilka listków urwałam ... okopczykuje a na wiosnę będą przeprowadzki ... z dolnego poziomu bo na dolnym mariaż róża lawenda co drugi wystąp jest raczej złym pomysłem ... będzie różana rabata i lawendowy łan

...
a prawie to o czym myślałam przy ceglanym kwadracie (kiedyś z ciurkającym czymś

) zrobiła ... tyle że perfekcyjnie Danusia w zimozielonym ... jak dziś po kilku dniach nieobecności zobaczyłam tam te stożki parami to mnie wywróciło do góry nogami i jak kretik zawyłam ... byle do soboty

...