Danusiu cieszę się, że cało i zdrowo dojechaliście. Jesteście przemiłymi osobami, bardzo sie cieszę, że mogliśmy się spotkać!!!
Odpocznijcie po podrózy i jutro liczymy chociaż na kilka Twoich cudownych zdjęć
Ależ Wam zazdraszczam.............
I też chcę fotę na kanapach.... nogi wychodzą do niebaaaaaaaaaaa...nie pamietam tylko jaki fotograf to potrafi czynić......... oczywiscie bez kanap jest to niemożliwe......
M mój ogląda i mówi"...jeny, jakie ogrody, a nasz...????"
Podłóż mu wiytówkę Danusi ogrodu i powiedz, źe jesli nie widzi ża oknem że Wasz ogród tak wyglada, tzn że to schizofrenia i do psychiatryka sie czas udać
Mój M był zachwycony atmosferą i wreszcie się do tej naszej sekty przekonał
BOOOOSZE jesteście WIELKIE, zazdraszczam, zazdraszczam i jeszcze raz zazdraszczam.... ide na wątek spotkaniowy foty pooględać bo tyle mi tylko pozostało
A ja obiecuję w przyszlym roku na świeto róż przyjechać
dziewczyny ale miałyście wspaniały dzień zazdroszczę normalnie.......ja chyba za rok poprostu przyjade choć nie jest blisko, bo pęknę tu z zazdrości przed komputerem widzę że jeszcze Bogda z okolicy będzie się wybierała
ZDJĘCIA poprostu PIĘKNE i Wy w tych kapeluszach cudownie, tyle osób, widać że wspaniale się bawiliście pozdrawiam
Jedyne zdjęcie jakie udało mi się zrobić, to straszne! Ja i Danusia dostałyśmy od Joasi i jej męża po naleweczce w pięknej karafeczce.
Oh! jak ja się miotałam między moimi gośćmi! Towarzystwo rozeszło się na wszystkie strony ogrodu i nie nadążałam
Potem były zakupy, ja witałam kolejnych gości z KOIID, w tym czasie piewrsi byli już przy kawie, oj, nie nadążałam, a potem okazało się, że trzeba się już zbierać do Ewy-Pszczółki.
U Ewy cud, miód tylko malin jeszcze nie było... Sielsko czarodziejsko (zdjęcia u innych), wieczorem dysputy przy khy...khy...i potem spacer nad Bystrzycę puszczać wianki (bo to Jana było i sobótki).
Były 2 wersje drogi nad rzekę, pierwsza ekstremalna i druga lajtowa. Ponieważ było ciemno jak khy, khy... to zgodnie wybraliśmy wersję lajtową. Teraz to nie chcę myśleć jak wyglądałaby ekstremalna!!!
Ewa poprowadziła nas nocą po zaroślach, łąkach, rowach, mostkach, koło płotów i szczekających psów, koło jakichś zdziwionych sąsiadów, którzy również biesiadowali i zapomnieli o tradycji, wśród świecących robaczków świetojańskich, aż do punktu wyjścia czyli do jej ogrodu i okazało się, że puścimy u niej te wianki! śmiechu było co nie miara, ja nogi miałam mokre i zimne, bo strumień faktycznie zimny! Wianki gasły, bo nurt był wartki, ale mój nie zgasł i nawet trochę z tym światełkiem popłynął. Na razie musicie to sobie wyobrazić, Danusia fociła chyba jako jedyna.
O 23:00 pożegnałam się z gospodarzami i dotarłam do domu szczypiąc policzki i słuchając radia na full o 24:00.
Ja też, ja też taką karfkę dostałam a myślałam że karafkę mam oddać.... Blondynka jestem farbowana... Zawsze powtarzma, że kolor włosów zobowiązuje....