finka
22:28, 24 cze 2012

Dołączył: 05 maj 2011
Posty: 1502
Dzień 1
Jedyne zdjęcie jakie udało mi się zrobić, to straszne! Ja i Danusia dostałyśmy od Joasi i jej męża po naleweczce w pięknej karafeczce.
Oh! jak ja się miotałam między moimi gośćmi! Towarzystwo rozeszło się na wszystkie strony ogrodu i nie nadążałam
Potem były zakupy, ja witałam kolejnych gości z KOIID, w tym czasie piewrsi byli już przy kawie, oj, nie nadążałam, a potem okazało się, że trzeba się już zbierać do Ewy-Pszczółki.
U Ewy cud, miód tylko malin jeszcze nie było... Sielsko czarodziejsko (zdjęcia u innych), wieczorem dysputy przy khy...khy...i potem spacer nad Bystrzycę puszczać wianki (bo to Jana było i sobótki).
Były 2 wersje drogi nad rzekę, pierwsza ekstremalna i druga lajtowa. Ponieważ było ciemno jak khy, khy... to zgodnie wybraliśmy wersję lajtową. Teraz to nie chcę myśleć jak wyglądałaby ekstremalna!!!
Ewa poprowadziła nas nocą po zaroślach, łąkach, rowach, mostkach, koło płotów i szczekających psów, koło jakichś zdziwionych sąsiadów, którzy również biesiadowali i zapomnieli o tradycji, wśród świecących robaczków świetojańskich, aż do punktu wyjścia czyli do jej ogrodu i okazało się, że puścimy u niej te wianki! śmiechu było co nie miara, ja nogi miałam mokre i zimne, bo strumień faktycznie zimny! Wianki gasły, bo nurt był wartki, ale mój nie zgasł i nawet trochę z tym światełkiem popłynął. Na razie musicie to sobie wyobrazić, Danusia fociła chyba jako jedyna.
O 23:00 pożegnałam się z gospodarzami i dotarłam do domu szczypiąc policzki i słuchając radia na full o 24:00.
Jedyne zdjęcie jakie udało mi się zrobić, to straszne! Ja i Danusia dostałyśmy od Joasi i jej męża po naleweczce w pięknej karafeczce.
Oh! jak ja się miotałam między moimi gośćmi! Towarzystwo rozeszło się na wszystkie strony ogrodu i nie nadążałam

Potem były zakupy, ja witałam kolejnych gości z KOIID, w tym czasie piewrsi byli już przy kawie, oj, nie nadążałam, a potem okazało się, że trzeba się już zbierać do Ewy-Pszczółki.
U Ewy cud, miód tylko malin jeszcze nie było... Sielsko czarodziejsko (zdjęcia u innych), wieczorem dysputy przy khy...khy...i potem spacer nad Bystrzycę puszczać wianki (bo to Jana było i sobótki).
Były 2 wersje drogi nad rzekę, pierwsza ekstremalna i druga lajtowa. Ponieważ było ciemno jak khy, khy... to zgodnie wybraliśmy wersję lajtową. Teraz to nie chcę myśleć jak wyglądałaby ekstremalna!!!

Ewa poprowadziła nas nocą po zaroślach, łąkach, rowach, mostkach, koło płotów i szczekających psów, koło jakichś zdziwionych sąsiadów, którzy również biesiadowali i zapomnieli o tradycji, wśród świecących robaczków świetojańskich, aż do punktu wyjścia czyli do jej ogrodu i okazało się, że puścimy u niej te wianki! śmiechu było co nie miara, ja nogi miałam mokre i zimne, bo strumień faktycznie zimny! Wianki gasły, bo nurt był wartki, ale mój nie zgasł i nawet trochę z tym światełkiem popłynął. Na razie musicie to sobie wyobrazić, Danusia fociła chyba jako jedyna.
O 23:00 pożegnałam się z gospodarzami i dotarłam do domu szczypiąc policzki i słuchając radia na full o 24:00.
____________________
Marta /Finka/ Zielony Punkt - ogród Finki
Marta /Finka/ Zielony Punkt - ogród Finki