Ajka, wypadnięcie drzew boli bardziej niż strata bylin. A przyczynę tego często trudno znaleźć.
Darkowa Krysiu, znam to powiedzenie Danusi, ale nie lubię się pocieszać w ten sposób. Strata zawsze będzie dla mnie stratą i potrzebuję czasu, który nieco żal po stracie ukoi.

Za nasionka dziękuję. Nie uprawiam bylin z wysiewu. Za dużo z tym komplikacji. Upraszczam co mogę.
Beatko, na etapie budowy fundamentów oraz kopania głębokich dołów pod gruntowy wymiennik ciepła i studnię nie występowały problemy z wysokim poziomem wód gruntowych. Dół pod GWC miał ponad 2 metry głębokości. Wiśnie i jadalne śliwy rosną póki co bez żadnych problemów.
Coś z tymi śliwami wiśniowymi jest nie tak, bo kolejnemu sąsiadowi wypadł kilkuletni egzemplarz. Tegoroczna zima obfitowała w opady, wiosna takoż. Coraz więcej działek jest wybetonowanych, brakuje kanalizacji burzowej. Niewątpliwie gleba od kilku miesięcy narażona była na ponadnormatywne dostawy wody. Być może korzenie tych śliw są bardziej wrażliwe na nadmierną wilgotność gleby? Nie wiem. Gdybam. Zastoin wody w ogrodzie nie ma, ale na rabatach punktowo są miejsca, gdzie ta glina jest błotem. W okolicach tej śliwy akurat nie.
Pospolite rośliny mają swój urok.
Aguś, ano pechowo. Trzeba przeboleć stratę i pomyśleć, co dalej. Szczerba jeszcze nie drażni, ale kiedy pojawi się więcej liści, to będzie widać tego suchelca.
Pokrzepiam się tym, co zdrowe.
Zaokienne widoki.