klimaty nastają wiosenne więc jakieś może fotki by trzeba by powrzucać z ogrodu herbacianego...
To może takie nietyowe ujęcie... fotka z satelity, ale ono oddaje sens nazewnictwa mojego ogrodu jaki mu nadałem:
" Chashitsu herbaciarnia japońska-ogród trójkątny "
Ja byłam przekonana, że po mojej Melce nie będzie już kolejnego psa w domu.
Pół roku później wysłałam Małżonowi zdjęcie szczeniaka setera szkockiego…
Tak tylko, z opisem że to szczeniak po Hilalu i Ludstarze…
Zreszta pies u mnie odpadał bo pochorowali sie wtedy moi rodzice, dziecko wyjechało za granicę na studia i nie bylo opcji szczeniaka.
U mnie odpadał ale Małzon…
Cóż.
Po jakimś czasie dostałam zdjęcie uroczego podrośniętego szczeniaka w czerwonej obróżce. Seter angielski w wydaniu irlandzkim. Oznacza to zero rodowodu bo to pies użytkowy, bardzo użytkowy, nauczony polowania.
Przez „naukę” rozumiem rozwiązania znane od wieków, czyli kij i gumiak.
Popatrzyłam na zdjęcie. W domu miałam akurat moje dziecko, które rzuciło okiem i zapytało:” Mamcia, a ten piesek to nie ma czasami za pleckami ojcowego mebla?”
No, w ten oto sposób dowiedziałam się, że mamy nowego psiaka.
Małżon się tłumaczył, że wcale nie chciał psa ale kiedy ją zobaczył to nie mógł jej zostawić…
Felka jest fajnym psem, raczej bezproblemowym ale jej brat…
Merlin się do polowania nie nadaje.
Nie zmieniło tego nawet regularne znęcanie się nad nim.
Ten pies to jeden wielki problem. Jest zupełnie inny niż siostra.
Złamał sobie w młodości łapę, pływać nie potrafił (!!!), szamotał się w wodzie pionowo, jak konik morski…
Ten brak umiejętności nie przeszkadzał mu w entuzjastycznym skakaniu do oceanu, ze skałek, z dużej wysokości.
Czasami nazywaliśmy go Pefron…
Rudy chyba wyczuł że się o nim dobrze pisze, bo dzisiaj od rana zachowuje się jak księciunio-gwiazda Zaczęło się od tego, że rano znalazłam go rozwalonego na fotelu, na który normalnie wstępu nie ma, haha
Na dzisiejszy i jutrzejszy dzień zaplanowałam działać jak Magarka Za chwila ruszam w ogród, a cała reszta zostanie do ogarnięcia po zmierzchu
Pogoda sprzyja, jest przyjemnie ciepło, pachnie pięknie i słychać wiosnę Na trawniku buszują pierwsze szpaki, skowronki rozpoczęły śpiewy i wszędzie latają mali pracusie
Poletko przebiśniegowe (notabene pięknie się na leśnej rozrasta) całe się od nich rusza
Koniec pisania - czas na działania
Dzień dobry,
Szukam pomocy w rozpoznaniu choroby jaką się przyplątała na moich różach - czy to jakiś skrajny przypadek mączniaka?
Będę wdzięczna za pomoc bo błądzę jak we mgle
Nic dziwnego, że mniej gadatliwy…przecież to kocur .
Mojej się mordka nie zamyka.
Prrr, frrr, trrr, mrrr, yyyy, iuuuu i na koniec, niezwykle rzadko wymyka się jej pospolite miau.
W kwestii przytulactwa to gramoli sie na mnie ta kupa futra bardzo często i domaga głaskania.
Jeżeli nie dość szybko zabieram się za odpowiednią porcje głaskania i drapania to obsługuje się sama. Po prostu wpycha łepek pod rękę i tarmosi się intensywnie.
Jakby tego było mało zachowuje się jak pluszowa zabawka u weterynarza.
Siedzi, sama i pozwala się badać.
Nigdy mnie nie podrapała. Podgryza bardzo delikatnie kiedy wyraża dezaprobatę, jeden raz.
Dwa lata temu uszkodziła sobie rogówkę w oku.
Cztery razy dziennie musiałam jej zakraplać to oko, najpierw jednym lekiem a po 10 minutach drugim.
Wyglądało to tak, że brałam ją na kolana układając na plecach.
Jedną ręką odginałam jej powiekę i wpuszczałam krople.
Kotka, leżąc nieruchomo, pozwalała mi to zrobić po czym…zamykała powiekę i leżała tak grzecznie kilkanaście sekund.
Co by tu jeszcze.
Niczego i nikogo sie nie boi.
Kiedy wychodzi ze mną do ogrodu to biegnie do plotu posiedzieć trochę przd ujadającą Heksą sasiadow. Siada przy ogrodzeniu i lize sobie łapkę tuż przed nosem szczekającej border collie.
Nie poluje na ptaki, kupa futra za ciężka i pozbawiona tej kociej zwinności, poza tym podejrzewam, ze ona ma w ogóle problem z oszacowaniem odległości przez tę wadę oka.
Nie wychodzi poza ogrodzenie.
No i na koniec, nie ma problemu ze ściągnięciem jej do domu. Kiedy widzi, że wracam, zbiera futro i leci za mną…
Nie rusza choinki.
W ubieglym roku wybrała sobie filcowego rudzika wiszącego dośc wysoko na gałęzi, zdjęła go jednym sprawnym ruchem łapki i poszła się pobawić.
Kocha remonty.
Musiałam ja zamykać w sypialni podczas ostatniego przyklejania kafli na ścianie przy schodach bo właziła majstrowi na plecy kiedy ciął flexem gresy.
Z tych wszystkich powodów…nie będę już mieć nigdy kolejnego kota.Poprzeczka jest postawiona za wysoko i żaden kolejny kot by jej chyba nie przebił.
Mega efekt to to ja rozumiem przy czymś takim też bym siedziała jak najdłużej no
U mnie słonecznie a wiało i też jeszcze się do ogrodu nie wyrabiam choć już trawy muszę ciąć do połowy chociaż bo już śmiecą a fotki to obowiązkowo cykniete po między biegiem tu i z powrotem,..
Gosia ,Bożenka
dziś tak na szybko zrobiłam fotki musiałam bo piękny dzień i ile pszczół lata
Bożenka dawaj do mnie co prawda wiało trochę ale mega pięknie
Ja tak samo nie mam jeszcze studni na chodzie i też z domu wodę brałem. Mamy takie same obawy, bo rurki dosyć płytko idą.
Między tarasami wystawiają nosy tulipany i czosnki
Mam dużo cięcia jeszcze, a przecież to już rabaty miałem robić. Jutro mam plan na dwie rzeczy. A piątek chyba biorę wolne i sobota wolna - może zacznie się coś konkretnego, a nie takie dłubanie przed pracą i jeszcze przymrozek do 9-10. A o 12:50 z powrotem do domu
A to mój ogrodniczy zeszyt. Zapisuję w nim wszystkie rośliny, które posadziłam w ogrodzie wraz z ich opisem oraz jakie prace wykonałam w danym dniu. Prowadzę go od 2022 roku.
W końcu musiał nadejść ten dzień - jak zaplanowałam, byłam dzisiaj na wsi, więc tegoroczny sezon ogrodowy uważam za oficjalnie otwarty
Przespacerowałam się po ogrodzie i sprawdziłam rośliny, co wypadło, a co ma się dobrze. Chyba nie jest źle. Klony japońskie, o które tak się martwiłam, nie przemarzły. Z ziemi wygląda coraz więcej cebulowych. Na razie prawie nic nie kwitnie, w sumie nic się tutaj nie zmieniło od miesiąca. Nadal kwitnie jeden ciemiernik i przebiśniegi. Na innym ciemierniku mróz zważył pąki kwiatowe i raczej nic z nich nie będzie... Straciłam jedną różę, którą przesadzałam jesienią - jakiś "szczur" ładnie obgryzł jej cały korzeń. Ciekawe, bo do tej pory gryzonie moich róż się nie czepiały.