Gosia ta dzika łąka co dosadzasz fajna wychodzi. Bylinowa łąka po skoszeniu trawy to już nie łąka tylko bylinowy ogród Piękne obie. Wierzbówka zacznie rozchodzić się kłączami to już jej sarny nie będą straszne
Gosia, myślę, że znalazłam rozwiązanie tej zagadki. U mnie też zakwitła ta roślina i dokładnie pamiętam, że to jest żurawka, mam gdzieś zapisaną nazwę, ale muszę poszukać. Kupiłam ją, bo bardzo mi się spodobała u Aprilka.
Podejrzewam, że masz na myśli żurawkę Chantilly. Ale to raczej nie ona, bo ma inne liście, nie takie zaokrąglone. Chantilly na bardziej wycięte liście.
Ta dzika, to jeszcze nie. Może gdybym była częściej i choć przycięła trawiszcza, to byłoby lepiej. A u góry, to za dużo chwastów na rabatach, by to ogrodem nazywać.
Na to rozchodzenie się kłączami właśnie liczę. Marzą mi się takie połacie, jak w naturze występuje.
Aga tam nie ma co liczyć na zakupy jak w szkółce. Po prostu malutkie siewki znalezione przy pieleniu, przeniesione do doniczek. Dużo werbeny Bampton, która tam się sieje jak chwast, trochę przetacznikowców, tojadów, wernonii. Ale może akurat coś ci spasuje, a do czasu założenia nowego ogrodu, rozrośnie się ładnie.
Ula sama widzę, że paprocie to dobry kierunek. Na żywo jeszcze ładniejsze.
Nie wiem co twojej onoklei nie pasuje, że się nie rozrasta. Za sucho tam masz?
Rauliefy na pewno, tylko miejsce muszę dla nich przygotować. Everillo zostaje, była w innym miejscu i ją przypalało troszkę.
Sadźca bierz. Zeszły rok był u mnie wyjątkowo ślimakowy. Jego trzeba tylko trochę przypilnować jak wychodzi z ziemi, potem szybko śmiga do góry i już ślimakom się nie daje. A jak ci się rozrośnie kępa, to nie będzie problemu.
Dla mnie one też najpiękniejsze.
Paprociami będę obsadzać całą skarpę pod drzewami. Jeszcze trochę pracy przede mną.
Kwiaty zdecydowanie takie żurawkowe. Jak będę w Nałęczowie, to pomęczę właścicielkę o nazwę.