Odpowiedzi za chwilkę, najpierw mała relacja Bardzo lubię czytać takie sprawozdania u innych, więc i ja coś skrobnę
Jak większość z nas dziś miałam pracowity dzień Od rana nie obyło się bez małych zakupów
roślinnych też
tymczasem w ogrodzie buczało i bzyczało, słoneczko przygrzewało, taki leniuszek objedzony spał sobie, podobnie jaszczurka, której fotki nie zrobiłam.
I zaczęło się Na pierwszy ogień poszły 5 letnie pęcherznice... Koszmar
Potem wykarczowałem tuje Danica rosnące pod schodami... Co roku je miażdzył śnieg i w tym roku już całkowicie poległy - poszły na opał
Zacząłem wykonywać kanciki i zdejmować darń. Potem usuwałem kilofem kostkę, by ułożyć ją na nowo - również za pomocą kilofa... Jaki w tym sens? Domownicy nie widzieli żadnego W międzyczasie godzina przerwy, bo mieliśmy gości - jako jedyni byli zadowoleni z moich działań
Najwyższa Izba Konroli sprawdza czy się aby nie obijam Bo było już zaawansowane popołudnie, a obrzeża nie zrobione... Korę wygrabiłem na trawnik, by potem nie zginęła w całości przy wyrywaniu roślin z ziemi...
Łał... łał, łał, łał... Dawno mnie nie było Sebek i nie nadrobię zaległosci, ale zdjęcia to Ty miałeś zawsze ładne, ale teraz... piękne... coraz lepsze... pozdrawiam
Nie tylko w tym roku w moim ogrodzie następują zmiany. Pamiętacie, że kiedyś w moim ogrodzie rosły olbrzymie brzozy samosiejki? Były kością niezgody pomiędzy mną, a sąsiadką.
Były tak duże, że musieliśmy uzyskać pozwolenie na ich usunięcie. Zdecydowaliśmy się na ich całkowite wysadzenie. Tak, tak , wysadzenie, a nie tylko wycięcie. Najpierw ścięliśmy korony, potem stopniowo pień, a następnie przez tydzień usuwaliśmy potężne korzenie. Tak więc, to co dzieje się obecnie u mnie na trzcinowisku , to pestka