Dzisiejszy dzień, wbrew prognozom wcale nie ciepły, a raczej zimnawo-wietrzny, udało mi się spędzić w ogrodzie. Plecy bolą, ręce odpadają, ale plan optimum, bym nawet powiedziała, wykonany!
- posadziłam kolejnych 8 krzaczków róż, dwa eksmitowałam (pójdą do koleżanki):
Przy inwentaryzacji kolekcji, okazało się że w sumie prawie wszystkie przeżyły zimę (której nie było), oprócz dwóch - nie dały rady Petticoat i Memoire, gałązki są czarne, chociaż były pod kopcem. Przytnę je do zielonego, zobaczymy czy odrosną.
- przycięłam całe 4 kulki bukszpanowe (kolejne 20 przede mną - plan na przyszły weekend) - zdjęcie przed i po "goleniu":
- podgoliłam lawendę nowym sprzętem (to trawy jednak średnio się nadaje, bo ją ciągnie, a z większymi gałązkami bukszpanu też sobie słabo radził, poza tym baterii starczyło na ok godzinę i musiałam się przerzucić na ręczne nożyce):
- posadziłam sześć ikełowskich kulek bukszpanowych, jedną przeniosłam w inne miejsce:
- zrobiłam w końcu porządek na "japońskiej" - denerwowało mnie tu to, że mniejsze krzaczki nie były w linii prostej. Teraz jest perfect:
- obsadziłam (ale nie dokończyłam, więc nie pokażę) wiosennymi kwiatkami dwie wielkie donice tarasowe;
- powyrywałam chwasty;
- opryskałam wszystkie liściaste Promanalem.
Idę naleję sobie herbatki, by się ostatecznie dogrzać po pracowitym dniu.