Witam wszystkich i dziękuje za wpisy: Hani, Janince, Bogdzi, Monteverde i Marcie a Halinie za wiadomość, życzę Ci przede wszystkim, zdrowia. Pragnę się pochwalić, że udało mi się w końcu wyrwać na północ, 230 km za Toronto. Nareszcie widziałem prawdziwą kanadyjską jesień, przepięknie tam. Byłem dwa dni. Fotek zrobiłem około 300, była marna pogoda co chwilę padało ale udało mi się coś nie coś zrobić. Piszę krótko, bo nie mam czasu, w tygodniu postaram się odezwać, gdyż jak mówiłem poluję na łososia a trzy dni nie byłem nad rzeką, mam nadzieję że jeszcze nie ruszył. Wróciłem ze spuchniętą dłonią, przywalił mi badyl którego rąbałem na ognisko i poparzyłem się w tę samą rękę na przegubie, tam gdzie kończyła się rękawiczka,taka trującą rośliną, nazywa się: Poison-ivy, po naszemu trujący pluszcz. Robią się takie bąble jak po oparzeniu, nie wolno ich drapać, gdyż jak pękną to woda jest zatruta i zaraża dalsze części ciała. Był z nami lekarz i zrobił mi opatrunek z jakiejś maści, która ma mi pomóc. Tak w skrócie, dokładniej napiszę następnym razem, muszę iść spać. Pozdrawiam i oczywiście 10 fot jesiennych,jeszcze ciepłych