Polowe swoich lotosow oddalam w dobre, kochane rece Dr. Hutmann. W rece niezwyklego czlowieka, ogrodnika, osoby ktora wywarla na mnie ogromnie wrazenie. Wiem, ze bedzie im tam wysmienicie, ze trafily do dobrego domu. Ogrodu, w ktorym starszy dzentelmen bedzie o nie dbal i podziwial z zachwytem, delikatnoscia, kazdy lisc. I kwiat.
To ogrod prywatny, wiekowy, tak jak jego wlasciciele.
Pierwsza byla paulownia kwitnaca w ogrodzie babci malego Philippa. I mysl, ze kiedys spelni swoje marzenie o wlasnym drzewie, o paulowni, kwitnacej setkami fioletowych dzwoneczkow.
Dzisiaj po tylu latach, w ogrodzie Dr. Huthmann rosnie ich kilkanascie. I to od tego drzewa starszy pan zaczyna swoja opowiesc o ogrodzie, o drzewach, kwiatach. Ma ich taka ilosc i takie okazy z calego swiata, zbierane przez wiele wiele lat, jako nasiona, malutkie klacza, drzewka, okazy znane tylko z ksiazek, rycin ze dech zapiera...
Takiej kolekcji, nie ma zaden z ogrodow botanicznych.
I chociaz ogrod juz jest bardzo stary, to jeszcze widac w nim bijace serce i ogromna milosc czlowieka, ktory na pagorku niechcianym przez rolnikow, powoli, z mozolem tworzyl swoje miejsce na ziemi. Oaze zieleni dla swojej rodziny i dla zwierzat.
Zapraszam.