Weekend szalony, w piątek po pracy byłam na urodzinach u przyjaciółki, w sobotę na grillu u znajomych, dziś idę na imieniny do kochanego teścia

. I to wszystko fajnie, ale myślę że trzeba mieć zdrowie żeby tak imprezować

. W piątek nie zrobiłam nic, ale wczoraj od rana do siedemnastej siedziałam w ogrodzie głównie w warzywniku i nadrabiałam dwutygodniowe zaległości. Nie będę pisała jak się czuję



. Zasiałam ogórki, dodatkowo sałatę, rzodkiewkę i pieliłam, pieliłam, pieliłam....ale fajnie jest życie wraca do normy...
W końcu wstawiam obiecane butelki z wielkimi przeprosinami dla Iwonki że tak długo to trwało...
Pomysł z butelkami jest mojego M, przyznam że fajny bo przy takich obciążnikach nie ma niebezpieczeństwa łamania gałązek.