Po wczorajszym rannym przymrozku aktindia zgubiła wszystkie liście, tak jak Twój orzech, Zbyszku!
Ale za to były widoczne owoce. Różnej wielkości, ale tym sklepowym miarą nie dorównują, a smakiem? Słodziutkie i bez kwasowości. Uzbierałam słoik 3/4 litra.
U nas wiatr z północy, wieje porządnie, ale jeszcze kapelutek na głowie się utrzymuje, nie jest źle. Co prawda, słomkowy już dawno na bardziej trwały zamieniłam, ale i czapeczka zimowa i rękawiczki w pogotowiu. Rano żałowałam, że na psi spacer ich nie wzięłam.
Prace ogrodowe przełożyłam na jutro. Będzie kopanie i winobranie. Oczywiście do tej roboty zamówiłam młodzież.