Obiecałem to i jestem, ino tylko trasę skróciłem bo było zimno jak diabli. Zaczem dojechałem do
parku strasznie się zmęczyłem, było tak około 10 może 12 km i cały czas pod górę. Jak wstałem było -5 a jak wyjeżdżałem było -4 a na dodatek dziś lekko powiewał wiaterek który bardzo mi przeszkadzał, strasznie marzły mi ręce. Nad samo jezioro nie dojechałem, bo było cały czas z górki i
bałem się że nie dam rady wrócić. Wiecie, łażę sam, niechby się coś stało to masakra, więc nie chciałem ryzykować, już miałem założone podwójne rękawiczki i bałem się że będzie jeszcze gorzej, a jeszcze śnieg zapowiadali. Jak bym był autkiem, to co innego, odpaliłbym silnik i zaraz było by
cieplutko a ja z powrotem na rowerku. Jak zawróciłem i doszedłem do szlaku rowerowego którym przyjechałem i poszedłem pieszym na skróty i zaraz zrobiłem sobie piknik na głazie pod wielką sosną.
Jak tak siedziałem i posilałem się to wyszło słonko i zrobiło się cicho jak zawsze i mnie też było cieplej. Tam pobyłem z godzinkę albo i dwie zrobiłem kilka fotek i zabrałem się w dalszą drogę. Ludzi mijało mnie nawet sporo i wszyscy życzyli mi wesołych Świąt.
Aniu, śnieg wyszedł tak biały że go nie widać, Jak kupię książkę to nie będzie problemu z rozpoznaniem. Współlokator niestety z polski, brudas, leniuch o wszystko muszę go ganiać jak mnie wnerwi to go wywalę, prędzej bym się z Kolumbijczykiem dogadał jak z nim, wolał bym już chyba ze świnią Terrego mieszkać
Bogdziu, oba lubią siadać na czubku iglaka tylko tam ich widzę. Jutro jak będzie otwarte to kupie książkę. Jasno było i śnieg wyszedł jak powinien, czyli biały. Tu palą gazem lub prądem, bo tanio i przez to śnieg taki biały. Bogdziu uważam na siebie ale takie wypady samemu już są niebezpieczne, czy jakiś upadek czy zasłabnięcie to już masakra, aja nawet telefonu nie mam ale co zrobić trzeba mieć nadzieję że się nic nie przytrafi.