Przecież wiesz...że posadę Ci zagwarantuje, a KOnstancji dam możłiwosć zwiedzania darmowego do końca zycia. Amen.
Chce wstawić fotki i coś nie mogę zrzucic fotek z telefonu do komputra... grrrrrr....... teraz M walczy z ustrojstwem i technika........ ja już się wnerwiłam.....
Za to opowiem jak postanowiłam dziś zrobić obiad....
Najpierw sprzątanie po myszce..... potem obowiazku i w pracy..... po pracy... solidne postanowienie sadzę wrzosy, bo kilka już uschło w doniczkach na amen ( idobrze, bo miejsca i tak było tyci tyci na to co się zostało - to tak zwane szczęście w nieszczęściu.. szukamy pozytywów..... )
Znów mnie cośłamie jakieś przeziębienie..ale postanowienie to postanowienie.... wcześniej ziemniaczki na obiad.. i kuraczaki a raczej udka (na cały tydzień) w przyprawy i do piekarnika........ ale wyskoczyłam pomachać łopatą....... na obiad troche za wcześnie (nieprzyzywczjeni do jedzenia szybicej niz póznym popołudniem-wieczorkeim.... ) Wiało jak diabli, glina się kleiła, piasek za szklarnia (bez przejazdu taczką)....... masakra....... ale się nie poddałam... przekopałam wyznaczony plan na dziś..... 3 godziny machania łopatą......... bo sadzenie to sama przyjemnosć.... No i zleciało do ciemnego... My do kuchni, a tam ziemniaki w wodzie, a surowy kurczak w piekarniku.......
Ale co tam..... prawie rabata jest i prawie obiad też.........
o i prawie M sięudało uratować fotki z komórki.....
A wiec Everest na swojej grządce..... pięknie sie komponuje..... wykopałam kokoryczkę i zrobię całą tak rabatę

Tiarelka sierozrosła... sadzonek mam dość.....