Młode radziły sobie coraz lepiej i w końcu i ten hałas ucichł.Jedna tylko para ciągle miała gniazdo na dachu. Huśtawka wróciła na taras i zaczęłam w koncu spokojnie na niej przesiadywac. Pewnego dnia usłyszałam jak na sąsiedniej działce szczeka mały piesek. Ponieważ sąsiadów nie było zaczęłam go wypatrywac, ale zobaczyłam tylko szpaka który zerwał sie z drzewa i odleciał.Usiadłam wiec na huśtawce, a po jakims czasie ptak powrócił.
I wtedy wszystko się wydało.To on tak szczekał, później mlaskał, kukał, piał jak kogut i gdakał jak kura gdy zniesie jajko, gwizdał i udawał stukanie młotka. Nie potrafię określic ani nazwac ile jeszcze głosów wydawał ale był po prostu wspaniały. Serce waliło mi jak młot. Nigdy bym nie pomyślała ze ten czarny ptaszek moze naśladowac tyle głosów. Te koncerty trwały kilka dni, ale byly najpiekniejsze jakie mogłam sobie wymarzyc. Postanowiłam że nie bedziemy uszczelniac dachu, za nic mam ptasie odchody i tylko marzyłam żeby powrócił wiosną następnego roku.
Młode radziły sobie coraz lepiej i w końcu i ten hałas ucichł.Jedna tylko para ciągle miała gniazdo na dachu. Huśtawka wróciła na taras i zaczęłam w koncu spokojnie na niej przesiadywac. Pewnego dnia usłyszałam jak na sąsiedniej działce szczeka mały piesek. Ponieważ sąsiadów nie było zaczęłam go wypatrywac, ale zobaczyłam tylko szpaka który zerwał sie z drzewa i odleciał.Usiadłam wiec na huśtawce, a po jakims czasie ptak powrócił.
I wtedy wszystko się wydało.To on tak szczekał, później mlaskał, kukał, piał jak kogut i gdakał jak kura gdy zniesie jajko, gwizdał i udawał stukanie młotka. Nie potrafię określic ani nazwac ile jeszcze głosów wydawał ale był po prostu wspaniały. Serce waliło mi jak młot. Nigdy bym nie pomyślała ze ten czarny ptaszek moze naśladowac tyle głosów. Te koncerty trwały kilka dni, ale byly najpiekniejsze jakie mogłam sobie wymarzyc. Postanowiłam że nie bedziemy uszczelniac dachu, za nic mam ptasie odchody i tylko marzyłam żeby powrócił wiosną następnego roku.
Minęło kilka dni. Wychodzę do ogrodu a tam wsród drzew wielki raban i wrzawa. To młode pobierały nauki fruwania i zdobywania pokarmu. Krzyku przy tym było wiele.
Minęło kilka dni. Wychodzę do ogrodu a tam wsród drzew wielki raban i wrzawa. To młode pobierały nauki fruwania i zdobywania pokarmu. Krzyku przy tym było wiele.
Witaj Danusiu!Dziękuję za odpowiedź .To ciekawe ,ale ja zmieniłam miejsce zamieszkania w czerwcu 2003roku.Ogrodu tutaj nie było ,tylko wąska rabata pod płotem z kilkoma bylinami .Ale ja teskniłam za kwiatami ,za kolorami w ogrodzie ,,za pięknym widokiem za oknem,a że w starym miejscu zamieszkania był ogród ,wszystkie (no prawie wszystkie) byliny zostały wykopane i przetransportowane 50 km i posadzone na rabatach .Dom jest stary ,jeszcze przedwojenny,ale całkowicie wyremontowany ,toteż nie miałam w nim większych prac budowlanych .A ogród powoli powstawał,taki jaki chciałam ,by był.Piszę ,powoli ,bo w miedzyczasie przyszły na świat dwie małe istoty i im trzeba było poświęcic dużo ,dużo czasu .Zdjęć powstawania ogrodu od początku nie mam ,bo aparat dostałam zimą 2007roku i na większości zdjęć są moje skarby .Pozdrawiam serdecznie .
A potem się uciszyło. uspokoiło i tylko samce a to na kominie, a to na antenie urządzały koncerty. Miło było posłuchac, ale patrzec gorzej. Nasz czerwony dach był mocno nakrapiany ptasimi odchodami. Na tarasie cała kostka i huśtawka też były pełne tych ozdobników. Ludzie zaczęli nam współczuc i dawac różne rady jak pozbyc się uciazliwych lokatorów. Oczywiscie obiecywałiśmy sobie ze na przyszły rok uszcelnimy dach, powiesimy fruwające folie , które miały skutecznie odstraszyc ptaki.Na razie jednak ptaki miały nasze pozwolenie na wychowanie tego lęgu i mimo wszystko z przyjemnością obserwowaliśmy jak szpak, dośc duży przeciez ptak kładzie się wchodząc pod ucietą dachówkę niosąc w dziobie cały pęczek robaków zebranych z wielka powagą na trawniku.
A potem się uciszyło. uspokoiło i tylko samce a to na kominie, a to na antenie urządzały koncerty. Miło było posłuchac, ale patrzec gorzej. Nasz czerwony dach był mocno nakrapiany ptasimi odchodami. Na tarasie cała kostka i huśtawka też były pełne tych ozdobników. Ludzie zaczęli nam współczuc i dawac różne rady jak pozbyc się uciazliwych lokatorów. Oczywiscie obiecywałiśmy sobie ze na przyszły rok uszcelnimy dach, powiesimy fruwające folie , które miały skutecznie odstraszyc ptaki.Na razie jednak ptaki miały nasze pozwolenie na wychowanie tego lęgu i mimo wszystko z przyjemnością obserwowaliśmy jak szpak, dośc duży przeciez ptak kładzie się wchodząc pod ucietą dachówkę niosąc w dziobie cały pęczek robaków zebranych z wielka powagą na trawniku.
Moja koleżanka Ulka dała mi żagwin-niebieskie kwiatki, które u niej bardzo wcześnie rozkwitały i długo kwitły. Dostałam je już trzeci raz bo wcale nie chciały sie u mnie przyjac. Dbałam więc o nie szczególnie, a tu nagle patrzę a dopiero co wsadzone i troskliwie podlane kwiatki lezą wyrwane.Wsadziłam je poraz drugi, ale za jakiś czas znów były wyrwane i miały poobrywane niebieskie kwiatki. Myślałam że to koty ale kiedy za jakiś czas wyszłam do ogrodu zobaczyłam ,,złodziei". To szpaki poobrywały moje kwiatki, łapały dziobem za łodyżkę, łamały ją i z niebieskim kwiatkiem leciały do gniazda do swej wybranki pani szpakowej. Ten sam los spotkał również drobniutkie bratki które również były niebieskie. Tak więc pokrewieństo z altannikami niespodziewanie zostało udowodnione, a moje kwiatki ladowały w ptasich gniazdach.Gniazd było osiem, wszystkie od południowo wschodniej strony. Gwar i hałas był ogromny. Na początku ptaki widząc nas nie leciały do gniazd z budulcem, czekały az odejdziemy. Później jednak tak zapamietały się w pracy że nie zwracały na nas uwagi. Nosiły, nosiły, nosiły całe dzioby trawek, gałązek i innego budulca.
Moja koleżanka Ulka dała mi żagwin-niebieskie kwiatki, które u niej bardzo wcześnie rozkwitały i długo kwitły. Dostałam je już trzeci raz bo wcale nie chciały sie u mnie przyjac. Dbałam więc o nie szczególnie, a tu nagle patrzę a dopiero co wsadzone i troskliwie podlane kwiatki lezą wyrwane.Wsadziłam je poraz drugi, ale za jakiś czas znów były wyrwane i miały poobrywane niebieskie kwiatki. Myślałam że to koty ale kiedy za jakiś czas wyszłam do ogrodu zobaczyłam ,,złodziei". To szpaki poobrywały moje kwiatki, łapały dziobem za łodyżkę, łamały ją i z niebieskim kwiatkiem leciały do gniazda do swej wybranki pani szpakowej. Ten sam los spotkał również drobniutkie bratki które również były niebieskie. Tak więc pokrewieństo z altannikami niespodziewanie zostało udowodnione, a moje kwiatki ladowały w ptasich gniazdach.Gniazd było osiem, wszystkie od południowo wschodniej strony. Gwar i hałas był ogromny. Na początku ptaki widząc nas nie leciały do gniazd z budulcem, czekały az odejdziemy. Później jednak tak zapamietały się w pracy że nie zwracały na nas uwagi. Nosiły, nosiły, nosiły całe dzioby trawek, gałązek i innego budulca.