O matulu, ale super werbena się na fotkach prezentuje, nie dziwię się, że przechodnie chwalą, jest efekt!
Sporo się wydarzyło od jesieni 2014, możesz być z siebie dumna, nie było ogrodu i jest ogród!
owocowe plany i ja mam na jesień, wybrałaś już jakieś konkretne odmiany, bo wybór jest przeogromny?
Podczytuję u Ciebie o tych wyborach różanych, ale ja za cienki bolek, żeby się odzywać - swoje różane zakupy uważam bez mała za zakończone, jeszcze jedna odmiana chodzi mi po głowie.
Oj, to u mnie chyba OK bo zatrzęsienie tych bzykaczy mam w ogrodzie Postanowiłam, że jesienia kupię kilka krzewów i drzewek owocowych - przyjemne z pożytecznym. Gruszek co prawda nie będe uprawiać ale jakieś malinki, borówki..o dereń i może wisienkę
Na razie alfabet różany tworzę - pszczółki to lubią
skadś to znam, bo ja coś wymyśliłam i bez przekonania eMa w to brnęłam, na szczęście efekt przeszedł nasze oczekiwania i to właściwie była jedna z nielicznych realizacji, przy których od pierwszego wejrzenia poczuliśmy pełnię zadowolenia.
Jak patrzę na stare fotki bez pergoli, to stwierdzam, że łyso było.
Fajna jest książka "Historia pszczół". Jeden z motywów opowiada właśnie o ludziach w Chinach zapylających drzewa "manualnie". Tylko tam jest mowa o przyszłości, nie wiedziałam, że to już się dzieje.
Natomiast dla mnie zaskoczeniem było, że Polak miał tak duży wkład w zrewolucjonizowanie pszczelarstwa- ul Dzierżonia.
Po lekturze tej książki można nabrać jeszcze większego szacunku do tych małych istot.
Ps co do wycieczki rowerowej to już niestety ciężko będzie. Wakacje na końcówce, a od września to już szkolny kierat.
Nie będę zaprzeczac, na tarasie już się miło zrobiło, pergola przysłoniła słońce, które kiedyś nie pozwalało się cieszyć chwilami tam spędzanymi, a rośliny robią fajny klimat.
jak są pszczółki to znaczy, że to nasze środowisko jeszcze nie tak bardzo zdewastowane.
W Chinach jest taki region, w którym hoduje się gruszki, a od lat 80-tych nie ma tam pszczół i sadownicy pędzlami muszą zapylać żeńskie kwiaty, może ktoś oglądał film jak to się odbywa, nie napawa to optymizmem.
No to fajny dzień mieliście, my dziś gościowo - też miło.
A część wczorajszej dyskusji widziałam, co też się u Ciebie wyprawia, bieganie na golasa wokół umywalki, muczenie, miałyście wczoraj humorki przednie, uśmiałam się
Hahaha uśmiałam sie szczerze czytając to Twoje porównanie ))
Wyglada na bardziej zmęczonego hahha jak widac mozna )))
Variegatusy o tyle u mnie dziwoki bo dwa wcale nie wylazły bo zmarły wygoniły czy cos tam a posadzone inne sa mniejsze o polowe od tego jednego a dzieli je tylko 4 miesiace w posadzeniu.
Edytko beda wielkie tego mozesz byc pewna hihi /))))
jeszcze drugi taki bukiet jest, rzeczywiście było tego trochę, plecy mnie aż bolą od schylania się nad nią podczas obcinania.
Bardzo lubię jak taki owadzi nalot mamy przy tarasie, wiem, że sporo osób boi się pszczół i trzmieli, a my z nimi zaprzyjaźnieni jesteśmy