Mieszkam na wsi, wkoło lasy. Wydawało by się, że dzieci wrosły w takie klimaty. Dziś stwierdziłam, że są miastowe
Rano wysłałam moich synków do lasu ( wystarczy przejść 200 metrów drogą). Mieli do wykonania dwa zadania: przynieść mech i gałązki brzozy.
Po powrocie zameldowali:
-Mamy mech!!!
-A gałązki brzózek macie?
-Nie mamy!- odpowiedzieli.
Zdziwiłam się. -Jak to nie macie?
- Nie mamy, bo brzózki nie miały listków
Po południu, jak wracaliśmy z miasta, na skraju lasu ucięliśmy kilka gałązek. Stoją w wazonie. Przez tydzień powinny wypuścić te nieszczęsne listki