Z listy prac odhaczyć mogę:
przetwory z czarnej porzeczki
nawożenie rodków siarczanem potasu (dla lepszego zawiązania pąków kwiatowych)
nawożenie trawnika i róż
przycięcie drobnicy krzewiastej (tawuły japońskie i żylistki)
Lipiec to czas wyciszenia w ogrodzie. Kolorów jest zdecydowanie mniej niż w czerwcu.
Firletki i czyściec już ścięte. Róże poprzycinane po pierwszym kwitnieniu. Od wczoraj pada. Nie da rady zostawiać wszystkiego, bo w kolejce są już kolejne rośliny. Bzyki urzędują teraz na przetacznikach i monardzie.
Teraz ogrodowe zaległości jeszcze z końca maja. Nie wiem kiedy lipiec nastał. A po drodze jeszcze był czerwiec, więc fotek będzie sporo, ale tulipany już sobie pominę.
Na nowej rabacie kwitł judaszowiec. Pod koniec kwitnięcia pojawiły się młode liście.
Jolu, zapewniam podziw dla wszystkich mazowieckich różomaniaczek. Wyhodowanie tak pięknych róż na piaskach wymaga niesamowitego wysiłku. U mnie w zasadzie, co się wsadzi, to rośnie. Poza wrzosami i hakonkami.
W ogrodzie rzeczywiście da się już wypocząć. Sąsiedzkie dzieci podrosły. Rodzice-helikoptery nie gromadzą się już tak często. Ten sezon jest trochę dziwny przez późny start. Początek lipca miałam wyjątkowo pracowity w ogrodzie. Dużo prac się spiętrzyło, ale powoli wychodzę na prostą i będzie można myśleć o leżeniu odłogiem.
zdjęcia z początku tygodnia- upał okrutny
Udało się przed deszczami oczyścić stipy z nasion. W tym roku ich nie czesałam. Za radą Reni wyciągałam źdźbła z nasionami. Poszło w miarę sprawnie.
U mnie leje jak z cebra i jest burza.
Dobrze, że zrobiłam zdjęcia liliom, bo nie wiem, co jutro zastanę.
Mój ulubiony liliowiec Frans Hals
To różyczka Knirps, bardzo ją lubię