Paskudny tydzień za nami. Oby następny był lepszy. Fronty atmosferyczne uczyniły z mej głowy bańkę ściskaną przez imadło. Okropne uczucie. Pomogło zwłóczenie się na świeżym powietrzu.
W piątek dokonałam aktu eksterminacji tamaryszków. Dumam teraz jak pozbyć się karp, bo widać, że one mają tendencję odradzania się jak feniks z popiołu.
Wiosną trzeba będzie dopieścić ten fragment, ale już teraz widać, że sąsiedztwo zyskało więcej światła. Obok rosną dwie róże, ostróżka, pierisy.
Kosiarka dalej w naprawie...