Dziękuję, Basiu. Zapału to za bardzo nie ma, w tym roku, prawie się poddałam. Ale słońce robi swoje, i po depresyjnych myślach śladu nie ma.
Warzywa uprawiam chyba z przyzwyczajenia.

Ale jak robię sobie urlop pod gruszą, nie muszę targać ze sobą całego ogrodowego prowiantu. Chleb, coś dla psa, i jakieś smarowanie. Reszta na miejscu rośnie. Zwłaszcza teraz.
A planów dalekosiężnych już nie robię. Starczy tego dobrego co jest.
Pozdrawiam, Basieńko i zdrowia życzę.
