odmalowałam ławki na ogniskowej, musiałam je zsunąć, bo werbena i owadowe towarzystwo nie dają szans usiąść. W tym roku zabrałam z tego miejsca chyba 14 sadzonek werbeny, a i tak zeżarła wszystko wokół
z drugiej strony domu - werbena pcha się na taras - to zeszłoroczny wysiew, przesadzona w tym roku z ogniskowej
juka po trzech latach - pierwszy raz u mnie zakwitnie
Krysiu, świat wciąż trwa.
Warto pielęgnować przyzwoitość.
Cały dzień spędziłam w ogrodzie.
Przycięłam tawuły i żylistki, ścięłam firletki i część przetaczników, oczyściłam większość róż.
Przy tej ostatniej czynności czule myślałam o Lucy.
Zasiliłam pokrzywowo- skrzypowymi dobrociami pomidory, ogórki i dynie.
No i byłam na małych zakupach. Przytachałam klonika Inaba-Shidare o takiego...
Do tego penstemona Coccineus, piękny kolor kwiatu...
Nowe hosty, bodziszka Rozane, przegorzana Arctic Glow, i miłorzęby które wybrał sobie mój chłop...
A za mną od 27 czerwca chodzi esej Magdaleny Tulli "Wspólnota jako rodzina patologiczna". Pięknie ubrała w słowa to, co pląta się po mej głowie od dłuższego czasu.
Te wczorajsze wybory kolejny raz ujawniły wszystkie skrywane wstydliwe polskie tajemnice.
Tę, że do 1864 roku 80% Polaków było chłopami pańszczyźnianymi, a wśród tych 20% wolnych tylko garstka złakniona była wiedzy o świecie. Reszcie wystarczyło przekonanie, że szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie i że jesteśmy narodem wybranym, a sarmata to prawie syn boży. Wstydzimy się przyznać, że nasi przodkowie w większości mieli status niewiele wyższy od bydląt.
"Ale żeby prawo poddaństwa mogło przetrwać setki lat, zło musiało zostać nazwane dobrem. A obyczaj deptania słabszych przez silniejszych mógł się tak pięknie rozwinąć właśnie dlatego, że kto doznał tylko krzywd i poniżenia, przestał odróżniać dobro od zła".
Po zniesieniu pańszczyzny byli niewolnicy pięknie wskoczyli w buty jaśniepaństwa. Z taką samą pogardą traktowali innych. I z tym bogiem, honorem i ojczyzną na ustach zawsze będą szukać okazji do tego, aby znaleźć chłopca do bicia.
I nie ma już u nas wyborów politycznych. I długo nie będzie. My nie spieramy się o model gospodarki, o ekonomię. Spieramy się o styl życia, wyznawane wartości, o to, czy potrzebujemy kierownika naszego życia, czy też potrafimy żyć sami.
No bo cóż mam powiedzieć mieszkańcom wsi na Podlasiu, na Podkarpaciu, niewykształconym, biednym, bez dostępu do dobrej szkoły, bez autobusu, który pozwoli im dojechać dalej niż do gminy. Dla nich Europa, demokracja, wolność, swoboda myślenia, TK, Konstytucja to abstrakcyjne pojęcia.
Usłyszeli, że są ważni, że są solą tej ziemi, że nastąpi dobra zmiana. Oni w szczegółowe analizy nie wchodzą. Bronią honoru, boga i ojczyzny. Tak im kazali silniejsi.
Zasłyszane w necie:
Wczoraj starła się mowa noblowska Olgi Tokarczuk i sylwester Zenka Martyniuka.
Zenek wygrał.
Minister kultury naszego państwa zna dokonania tylko tego drugiego.
Optymizmem trochę wczoraj powiało. 10:6 to ładny wynik.
Widać światełko w tunelu.
Iwonko dziękuję jak zaczynałam z ogrodem to tylko od mojego chłopa usłyszałam, że ma być dużo kwiecia, bo za dużo jest szarości w życiu codziennym, ma być kolorowo i jest i to bardzo cieszy zawsze są plusy i minusy dużego ogrodu, albo za małego, nie ma chyba takiego idealnego rozwiązania, a Ty Iwonko u siebie tą mała przestrzeń wykorzystujesz na maxa, za co podziwiam nieustannie buziaczki
Zgadłaś Ewuniu to kocimiętki i przetaczniki, też bardzo lubię te niebieskości, a ile bzyczków na nich teraz w ogrodzie na każdym kwitku coś się rusza, bardzo dużo mam owadów odwiedzających, ale to cieszy bardzo
po tych deszczach kocimiętka się rozłożyła, ale i tak już muszę ją ciachnąć, bo idzie na drugie kwitnienie...