Aniu, Ewo. dziękuję, różyczka odbudowuje się po przymrozkach, może jej na dobre wyszło ostre ciecie?
Wczoraj, ogrodowy sprint przed opadami- koszenie, wywalanie resztek truskawkowych, i zasiewanie buraków na botwinkę, i rzodkiewek na jesienny zbiór. Przecież nie mogę zostawić pustego pola? Mogłam jeszcze wysiać ogórki, ale kolejny zagonek do podlewania konewką mi się nie widział.
Pomidory już okiełznałam, żeby nie lać zimną wodą z węża. Wystarczy, na moje siły.
Od dziś deszczowy pokropek, raz lepiej, innym razem lżej. I tak dobrze, że burzy żadnej nie widzę. A ja dziś leniuchuję. A co? Należy się przyzwyczajać do weekendu.