Jak tam, czekamy na mróz?
Foliak zamieniony w fawelę. Zaraz idę zapalić znicze.
Juz robi się zimno.
Wyskoczyłam dziś do okolicznego marketu.
Pojechałam obejrzeć meble na taras.
Zgodnie z przeczuciem, nie spodobały mi się.
Pewnie dlatego, ze nie wyglądały jak meble, które wpadly mi w oko podczas ostatniej wizyty w moim ulubionym, irlandzkim centrum ogrodniczym.
Cóż, trudno się spodziewać podobnego wyglądu. Róznica powinna być skoro jedne kosztują 5000pln a drugie €4500…
W każdym razie wyszlam z marketu z bardzo zdezelowanymi sadzonkami goździków.
Chyba się im dostało przez majowy weekend.
Biedne sa bardzo ale kolor ładny i nie sa przesuszone prawie na smierć a byly po 2 pln to sie je zreanimuje.
Wypieliłam tez kawałek grządki i idę dalej rozmyślać nad moją ścieżką za domem.
Aaaa, na koniec jedno zdjęcie.
Młodociany klonik globosum mi oszalał…
To chyba za wcześnie na takie widoki, nie? No chyba, ze jestem kompletnie niedouczona i może sobie produkować klonowe „noski” na przelomie kwietnia i maja…