Do tej pory znałam ją tylko pod profesjonalną łacińską nazwą "Fioletowa Pyrka", kupiona była w Lidlu i posadzona przez mojego teścia (też lubi czasem eksperymenty) jako no-name (bezodmianowiec). Przyznam się bez bicia, że nie zwróciłam na to uwagi, wklejając link hehe gapa ze mnie Nie ma czego żałować, bo o ile ciekawie się prezentuje, tak w smaku nie urywa tego miejsca, gdzie plecy tracą swoją szacowną nazwę. Po ugotowaniu wygląda nieciekawie, ten fiolecik się wypłukuje i zostaje takie szaro-sine coś. Ale jako ciekawostka jest ok
Chyba niechcący wprowadziłam Cię w błąd, pisząc o obróbce, miałam na myśli obróbkę mechaniczną = potraktowanie spiralizerem, a nie termiczną = suszenie. Kojarzycie takie kręcone ziemniaczki na patyku, wyjęte prosto ze skwierczącego tłuszczyku, można je czasem kupić na festynach, czy innych plenerowych imprezach? To było prawie to samo, z tym że zamiast smażyć, upiekłam je w piekarniku i powstały takie prawie chipsy, chrupiące i dość cieniutkie
Ubawiłam się nieźle przy twoim konkursie. Ja tam widziałam jakieś suszące się cytrusy . Tylko zastanawiały mnie te grzybki. A potem jak już się zagadka rozwiązała bardzo byłam ciekawa czy to się da zjeść .